Paulo Coelho powiedział kiedyś, że „To możliwość spełniania marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące”. Dziś historia marzenia pewnego chłopaka. Marzenia, które dopiero zaczyna się spełniać.
FSO Fiat 125p – to było marzenie
Każdy motomaniak ma jakieś marzenia. Zazwyczaj większość marzy o najnowocześniejszych, superszybkich i drogich autach. Jest również garstka takich, którzy pasjonują się jak ja to nazywam kolekcjonowaniem złomu. Sam się do takich ludzi zaliczam. Ale dziś nie o mnie a o pewnym dużym Fiacie.
Dzisiejsze polowanie nie będzie takim typowym opisem klasyka jak zawsze. Tak historia ma podwójne dno. I biorą w niej udział nie jeden a aż trzy duże Fiaty. Ale po kolei. Mamy rok 1986 gdy to dziadek Wiktora aktualnego właściciela Fiata odbiera swojego nowego wymarzonego „kanciaka” wprost z Żerańskiej Fabryki. Nie cieszy się jednak nim długo gdyż w kilka miesięcy po zakupie wymarzonego auta podczas powrotu z wakacji pęka w nim jedna z opon i auto ulega wypadkowi. Według relacji właściciela Fiat zgiął się na tyle poważnie, że przypominał harmonijkę. Wydawać by się mogło, że to koniec naszej historii jednak to dopiero początek. Zaraz po wypadku poszkodowany dostał z przydziału nową karoserię w pięknym kolorze l46. Kupił silnik Poloneza przełożył wszystko co nadawało sie z pomarańczowego Fiata i tak powstało auto marzeń naszego bohatera Wiktora czyli bordowy składak, w którym Wiktor spędził swoje dzieciństwo.