Dziś opowiemy Wam dość nietypową historię jak to na jednym ogniu można upiec wiele pieczeni oczywiście tych motoryzacyjnych. Zapraszamy na prawdziwą ucztę motomaniaka…
Pierwszy klasyk – Fiat 126p z roku 1982/88.
W sierpniu 2015 roku jako “prezent” na zakończenie wakacji kupiłem malucha el z 1995 roku który dosłownie był wrośnięty w ziemie i ledwo go było widać z drogi. Właściciel mieszkał kilka kilometrów dalej, pojechałem do niego porozmawiałem odkupiłem malucha i od słowa do słowa dowiedziałem się że ma jeszcze drugiego Fiata 126p ale jak to on powiedział “to sprawa na następny rok”.
Także w sumie nie cały rok później w kwietniu bieżącego roku pojechałem do niego z nadzieją, że kupie kolejne piękne auto pojechaliśmy na jego działkę. Moim oczom ukazał się fiacik z 82 roku po przekładce karoserii na rok 88. Właściciel chciał za niego 500 zł według mnie troszkę dużo, ale mówił też coś o Simsonie w stodole także zaproponowałem mu żeby pokazał mi wszystko, a potem będziemy negocjować. Otworzył stodołę a w niej na przyczepie było dosłownie wszystko brakowało tylko przysłowiowych ” Baby i Dziada”. Na pierwszy rzut oka zauważyłem jednego Simsona s51 enduro oraz całego drugiego Simsona w niemalże fabrycznym stanie, kilka ram, silników, motor od malucha i mnóstwo mnóstwo innych ciekawych części. Było tego cała przyczepka samochodowa i cały bagażnik Land Rovera mojego dziadka . Za wszystko po chwili negocjacji zapłaciłem 1000 zł.
Malucha przywiozłem z dziadkiem lawetą. Był to w sumie mój najdroższy zakup jak do tej pory.
Drugi klasyk – Simson
Simsona “enduro” rozebrałem i złożyłem na nowych częściach . Czerwony Simson okazał się tak jak już wcześniej wspominałem w niemalże fabrycznym stanie. Nie wiem co mnie podkusiło ale został sprzedany pod koniec wakacji czego bardzo, bardzo żałuję.
Srebrny Simson enduro został złożony i pomalowany na nowo na zielony kolor, jest aktualnie w trakcie składania. Jednego jestem pewien żadnego sprzętu już nie sprzedam…
Zachęcam do lektury artykułu Małe jest piękne fiat 126p elx