W kolejnych wywiadach światowej sławy bokser mówił już tylko o jednej przyczynie nietrzeźwości, a o kroplach żołądkowych całkowicie zapomniał. Michalczewski ponadto zapewniał, iż bardzo żałuje tego co się stało, podda się karze oraz wyciągnie wnioski z zaistniałej sytuacji. Taka postawa pokazuje, że mężczyzna zrozumiał swój błąd oraz skutki, jakie mogła przynieść jego nieodpowiedzialna postawa.
Warto jednak wspomnieć, iż było to drugie zatrzymanie boksera „na podwójnym gazie”. Pierwsze miało miejsce kilka lat wcześniej, podczas gdy Michalczewski mieszkał jeszcze w Niemczech. Wówczas niemiecka drogówka zatrzymała do rutynowej kontroli i stwierdziła zbyt wysoki poziom alkoholu we krwi. Całe szczęście, w obydwu sytuacjach nic nikomu się nie stało i jazda po wypiciu nie miała gorszych konsekwencji.
Drugi raz po alkoholu
W przypadku Dariusza Michalczewskiego zastanawiające jest, że taka sytuacja przydarzyła mu się drugi raz. Przypadek? A może takich „nieświadomych” sytuacji na kacu było więcej, lecz sportowiec nie został wtedy zatrzymany i udało mu się dojechać do celu? Miejmy nadzieję, że nie, ale niestety jest wielu kierowców, którzy postępują właśnie w ten sposób.
Michalczewski od razu poddał się karze i mimo pewnych wątpliwości co do zasadności całej sytuacji przyznał się, że powinien ją ponieść. Cieszy fakt, że bokser w końcu przyznał się do błędu, przestał szukać ratunku w kroplach żołądkowych oraz przestał prowadzić auto na czas zatrzymania prawa jazdy. Taka postawa pokazuje dojrzałość i odpowiedzialność za swoje czyny, które są bardzo ważne dla każdego kierowcy.
Było to kolejne zatrzymanie „Tigera” po alkoholu i miejmy nadzieję, że ta sytuacja naprawdę go wiele nauczyła i trzeciego razu już nie będzie. Nie bez powodu przepisy mówią o dopuszczalnym poziomie alkoholu we krwi, którego kategorycznie nie można przekraczać. Im więcej i częściej będzie się o tym mówiło, tym większa ilość kierowców zrezygnuje z jazdy na podwójnym gazie.
Niestety to właśnie przez alkohol Michalczewski został zatrzymany, a obecnie jest to jeden z najgorzej ocenianych powodów zatrzymania. „Tiger” nie jest jedyną znaną osobą, która miała problemy z tego powodu, mimo tego, iż w jego przypadku mówimy o „jeździe na kacu. Zdarzenie miało miejsce w 2011 roku, lecz do tej pory jest często wspominane, zapewne ku przestrodze innych. Taka postawa pokazuje, jak bardzo zmieniło się nasze nastawienie do jazdy na podwójnym gazie oraz jak sami, nawzajem wystrzegamy się przed taką postawą.
Zobacz także: Wypadek Joanny Liszowskiej wciąż wzbudza kontrowersje