Mercedes-Benz W123 – „pancerna beczka” to idealne określenie, którym można opisać ten model. Historia o aucie, które niemalże doprowadziło do bankructwa fabryki.
Pierwszy egzemplarz Mercedes-Benz W123 zjechał z taśmy montażowej pod koniec 1975 roku. Nikt wtedy nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, iż rozpoczyna się nowy rozdział w historii motoryzacji. Być może zabrzmi to niezwykle abstrakcyjnie, ale można powiedzieć iż był to początek końca prawdziwej motoryzacji. Dlaczego tak było? O tym już za chwilę.
Mercedes-Benz W123 wyznacznik luksusu.
Podczas gdy w Polsce Ludowej na ulicach królowały duże Fiaty i Syrenki w RFN narodziła się legenda. Samochód, który wyznaczał nowe szlaki, synonim niezawodności, gwiazda ówczesnej sceny motoryzacyjnej. Jednym zdaniem W123 miał wszystko to czego ludzie oczekiwali od Mercedesa. Zaprojektowany i stworzony w czasach gdy liczyła się jakość a nie tylko i wyłącznie zysk. Przedostatni model zamykający serię nieśmiertelnych Mercedesów.
Mercedes-Benz W123 do wyboru do koloru.
Auto powstawało w trzech wersjach nadwoziowych. Najpopularniejszy sedan, delikatnie nacechowane sportem coupe oraz niezwykle pojemne i użyteczne kombi. Przez 11 lat produkcji stworzono 2 696 915 egzemplarzy modelu. 2 397 514 aut w wersji sedan, 99 884 nadwozi coupe i 199 517 użytkowych kombi. Imponujący wynik, dziś to nie do pomyślenia ażeby przez 11 lat produkować jeden model w niezmienionej formie. W dzisiejszych czasach niemalże co 2 lata wprowadzane są nowe modele bądź też robione poważne face-liftingi. Ale jak mawia stare powiedzenie „jeśli coś jest dobre, to po co to zmieniać”?. Idąc tym tokiem rozumowania Niemcy powinni do dziś produkować W123. Dlaczego? Dlatego, że to auto było absolutnie niezniszczalne.
Mercedes-Benz W123 niemożliwe… a jednak.
O jego bezawaryjności zapewniała sama fabryka i nie były to zwykłe słowa rzucone na wiatr. Świadczy o tym cytat z instrukcji obsługi dołączonej do każdego egzemplarza: „Producent nie podaje procedury naprawy mostu napędowego, ponieważ nie przewiduje jego awarii”. I faktycznie tak było. Mało kto słyszał aby kiedykolwiek w „beczce” wysiadł tylny most napędowy. To samo można powiedzieć o wszystkich innych podzespołach pojazdu. Według pewnych statystyk ADAC średnio Mercedes-Benz W123 200D podczas swojego pierwszego unieruchomienia samochodu z przyczyn technicznych miał przebieg 852 777 km. Jest to do dziś niepobity rekord.
Mercedes w123 występował w bardzo wielu wersjach wyposażenia jak i silnikowych. Było mnóstwo jednostek benzynowych jak i tych zasilanych ropą. Nie sposób jest wymienić wszystkich możliwych konfiguracji w jakich można było nabyć „beczkę”. Tak więc pozwólcie iż poruszę ten temat w następnym artykule.
Mercedes-Benz W123 – gniotsa nie łamiotsa 🙂
Teraz w Europie „beczka” staje się coraz bardziej poszukiwanym klasykiem. W Polsce zaczyna osiągać już naprawdę wysokie ceny. Za egzemplarze w idealnym stanie często trzeba zapłacić nawet kilkanaście tysięcy. W123 nosi już tytuły kultowego klasyka. Jednakże nie na całym świecie tak jest. W Afryce auta te przeżywają swą drugą młodość zwłaszcza ze względu na swoją prostotę budowy oraz wytrzymałość. Jeździ się tam nimi do momentu aż auto całkowicie odmówi posłuszeństwa i nie pozostanie już nic innego jak rozebranie go na części.
Zobacz także: Polski Fiat 125p GTJ – Zapomniana Legenda