Superszybki, superluksusowy i superinnowacyjny – oto Citroen SM, czyli francuskie gran turismo, które do dziś spędza sen z powiek fanów motoryzacji na całym świecie.
Dziś można odnieść wrażenie, że niektóre modele sygnowane logo Citroena starają się być bardziej niemieckie od samych Niemców. Odpowiedź na potrzeby rynku, ot co. Kiedyś jednak z francuskiej fabryki wyjeżdżały samochody, które zachwycały nie tylko stopniem zaawansowania technicznego, ale także (a może przede wszystkim?) designem. Poznajcie francuskie gran turismo, pod którego maską bije włoskie serce. Mocny silnik i zachwycające linie to jednak nie wszystko, co Citroen SM miał do zaoferowania.
Współczesna oferta Citroena nawet w najmniejszym stopniu nie wskazuje na to, że portfolio francuskiej firmy tworzyły kiedyś maszyny, z których każda wywoływała przyspieszone bicie serca. Producent spod znaku podwójnego szewronu właściwie od początku swojego istnienia miał ambicje tworzyć samochody nie tyle nietuzinkowe, co odbiegające od konkurencji pod każdym możliwym względem. Ambicje ambicjami, ale ostatnie słowo i tak należy do klienta. Citroen SM znacząco wyprzedził swoją epokę, mimo to ten niezwykły pojazd nie mógł przetrwać w ówczesnej rzeczywistości gospodarczej, choć gwoździem do trumny niezwykłego projektu okazały się też liczne wady konstrukcyjne.
Citroen SM – francuski luksus napędzany włoską siłą
Ambitny plan stworzenia luksusowego coupe narodził się już na początku lat 60. Model bazujący na limuzynie DS miał spełniać wszystkie standardy klasy GT. W tym miejscu pojawiał się jednak pewien problem – producent nie miał w swoim portfolio silnika, który byłby odpowiedni dla maszyny tej klasy. Zamiast rozpocząć prace nad własną jednostką, Francuzi postanowili udać się do ojczyzny wszystkich superszybkich gran turismo.
W 1968 roku nawiązana została współpraca na linii Citroen-Maserati. Służąca wymianie technologii spółka joint-venture najwyraźniej nie wystarczała francuskiemu producentowi, bowiem już wkrótce Maserati miało zostać wchłonięte do struktur firmy. Owocem tego mariażu była maszyna, która zachwycała typowymi dla Francuzów kosmicznymi liniami nadwozia i silnikiem V6 made in Italy. Niezwykły Citroen SM został zaprezentowany w 1970 roku.
Citroen SM – piękno i moc w idealnej harmonii
Za projekt nadwozia odpowiadał Robert Opron – ten sam designer, który pod koniec 1967 roku przeprowadził lifting modelu DS. Efektem jego pracy była niesamowita wariacja na temat nadwozia coupe, którą trudno było przyrównać do czegokolwiek, co poruszało się po drogach. Schowane pod kloszami podwójne reflektory zostały połączone szklaną blendą, za którą znalazło się miejsce dla tablicy rejestracyjnej. Długa maska płynnie przechodziła w wyraźnie zaobloną szybę czołową. Opadająca linia dachu została zwieńczona mocno pochyloną szybą tylną. Całości dopełni smaczki w postaci załamującej się tuż przed słupkiem C linii bocznej oraz pełnych nadkoli tylnych. Kosmiczne nadwozie legitymowało się niesamowitym jak na owe czasy współczynnikiem oporu powietrza Cx=0,339.
W parze z nowoczesnym nadwoziem szło ultra-luksusowe wnętrze. Nowocześnie zaprojektowana deska rozdzielcza z okrągłymi wskaźnikami, chromowane elementy wykończenia, połacie gatunkowej skóry i wygodna przestrzeń dla czterech pasażerów – tak właśnie powinny wyglądać wszystkie samochody typu GT.
O odpowiednie osiągi dbała sześciocylindrowa jednostka w układzie widlastym, o pojemności 2,7 litra. Pierwsze wersje zasilane były trzema sprzężonymi gaźnikami Weber, które później zastąpiono układem wtryskowym BOSCH D-JETRONIC. Silniki rozwijały odpowiednio 170 i 178 KM. Później w ofercie pojawiła się jednostka 3.0 V6 o mocy 182 KM. Za przeniesienie napędu odpowiadała pięciobiegowa skrzynia manualna. Na rynku amerykańskim Citroen SM oferowany był z trzystopniowym automatem Borg-Warner 35.
Taki zestaw pozwalał osiągnąć pierwszą setkę w czasie poniżej 9 sekund i rozpędzić się do prędkości maksymalnej przekraczającej 220 km/h. Oznacza to, że Citroen SM był najszybszym przednionapędowcem swoich czasów. Co ciekawe, wysoka moc nie miała przełożenia na astronomiczne zużycie paliwa. Średnie spalanie wersji z wtryskiem D-JET oscylowało w granicach 11,2 litra na 100 km.