Rozmowa z Panem Mateuszem Figaszewskim, zastępcą dyrektora ds. PR w firmie Solaris Bus & Coach.
Niewiele przedsiębiorstw w Polsce wyróżnia się nie tylko permanentnym podejmowaniem właściwych decyzji biznesowych, które bezpośrednio przekładają się na rozwój firmy, ale również podejściem do biznesu zakładającym nieustanny rozwój i dążenie do podwyższenia standardów. Na całe szczęście ta niewielka grupa swoją ciężką pracą często nadaje ton całej branży, w której operują jej poszczególni członkowie. Jedną z tych firm jest Solaris Bus & Coach, czyli należąca do Solange i Krzysztofa Olszewskich spółka zajmująca się produkcją nowoczesnych autobusów, trolejbusów i tramwajów. Udało mi się przeprowadzić rozmowę z Panem Mateuszem Figaszewskim zajmującym stanowisko zastępcy dyrektora ds. PR. Dowiemy się z niej między innymi tego, jak będzie wyglądał autobus przyszłości, ile dla firmy znaczy ekologia i jak wyglądały jej początki.
Solaris i miasto Poznań
Śmiało, można stwierdzić, że firma Solaris i miasto Poznań zawdzięczają sporo sobie nawzajem. Wygrany przez Państwa przetarg, wówczas jeszcze jako Neoplan Polska, na dostarczenie 72 niskopodłogowych autobusów dla miasta w 1995 roku był impulsem do budowy montowni, co zaowocowało zmianą profilu firmy. Z dystrybutora staliście się producentem. Jak wyglądała ta transformacja z perspektywy człowieka, który zna przedsiębiorstwo od podszewki?
– Miasto Poznań było i jest jednym z naszych kluczowych klientów, i można powiedzieć, że to w dużej mierze MPK Poznań zawdzięczamy powstanie fabryki właśnie w Bolechowie. Przetarg, który został rozpisany w 1996 roku na dostawę 122 niskopodłogowych autobusów dla Poznania, zakładał, iż pojazdy te zostaną wyprodukowane na terenie Wielkopolski. Wydarzenie to było jednym z kamieni milowych na drodze rozwoju naszej firmy. Po wygraniu przetargu na dostawę 72 niskopodłogowych autobusów (pozostałych 50 dostarczyła firma MAN) Państwo Olszewscy zdecydowali się na otwarcie fabryki w Bolechowie na terenach byłego zakładu Pressta, który był wówczas w stanie upadłości.
– Dzięki temu przetargowi to właśnie niedaleko Poznania 22 marca 1996 roku ruszyła produkcja niskopodłogowych autobusów dla stolicy Wielkopolski. Od tamtego momentu, do dziś relacje z miastem są bardzo dobre i dokładamy wszelkich starań, by je pielęgnować. Na kartach historii zapisał się także przetarg z 2009 roku tym razem na dostawę 40 tramwajów, w którym również wystartowaliśmy i wygraliśmy. Relacje z Poznaniem mają więc duży wkład w rozwój naszego przedsiębiorstwa.
Solaris Urbino, czyli prawdziwy przełom
Solaris Urbino to całkowicie nowa marka, która pojawiła się na rynku w 1999 roku. Zdecydowaliście się Państwo wystawić ją na targach Motor Show i odzew, z jakim się spotkaliście, był wyjątkowo entuzjastyczny. Czy z perspektywy czasu był to dla Was swego rodzaju przełom? Mieliście własną markę, silną pozycję na rynku i nowoczesne zakłady produkcyjne. Jak wtedy wyglądały Wasze plany na najbliższe lata i czy pokryły się z tym, co faktycznie udało się osiągnąć?
– Zdecydowanie 1999 rok i premiera pierwszego Solarisa Urbino była przełomem, którego wtedy nawet nie mogliśmy się spodziewać. Oczywiście zawsze odważnie i z wizją patrzeliśmy w przyszłość. Innowacyjność i rozwój zawsze stały na pierwszym miejscu, i to dzięki nim firma wytworzyła od 1996 roku ponad 14 000 pojazdów, które jeżdżą po drogach 30 krajów w ponad 600 miastach. Jest to niewątpliwie ogromny sukces nie tylko na rynku polskim, ale również zagranicznym. Początkowo model Solarisa Urbino przewidziany był w ramach grupy Neoplan na rynki Europy Środkowo-Wschodniej. Zmiany wewnętrzne w Neoplanie i przejęcie jej przez firmę MAN oraz nasze uniezależnienie się i rozpoczęcie działalności jako Solaris Bus & Coach spowodowały, że wyszliśmy z naszym produktem na całą Europę. Dziś jesteśmy jednym z głównych producentów autobusów na naszym kontynencie.
Silna marka, duży eksport
Aktualnie ponad połowa produkcji jest przeznaczona na eksport. Autobusy marki Solaris cieszą się ogromną popularnością w całej Europie i nie tylko. Zdarzają się jednak problemy jak chociażby te związane z wygranym przetargiem na dostarczenie 75 autobusów do Budapesztu. Ostatecznie umowa została rozwiązana i do współpracy nie doszło. Czy podczas starań o pozyskanie nowych kontraktów często napotykacie na tego typu problemy? Jak ciężka jest walka o europejskiego klienta?
– Rocznie produkujemy około 1300-1400 pojazdów, z czego około 80 procent przeznaczona jest na eksport. Nasze pojazdy poruszają się już po drogach następujących krajów: Austria, Belgia, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Dania, Estonia, Finlandia, Francja, Grecja, Hiszpania, Izrael, Łotwa, Litwa, Malta, Maroko, Niemcy, Norwegia, Polska, Portugalia, Rosja, Rumunia, Serbia, Słowacja, Szwajcaria, Szwecja, Turcja, Węgry, Włochy, Zjednoczone Emiraty Arabskie. Śledzimy rozwój komunikacji miejskiej nie tylko w Europie, ale także na pozostałych rynkach zbytu i trzymamy rękę na pulsie, działając aktywnie tam, gdzie widzimy możliwości ekspansji.
Procedury zamówień publicznych, o których mówimy, mają to do siebie, że określają bardzo sztywne kryteria przetargów i to na ich podstawie dokonywane są wybory zwycięskiej oferty. Prawo pozostawia jednak konkurencji możliwość odwołania się od tej decyzji, z której ona często korzysta, by zwiększyć szansę na możliwość realizacji zamówienia. Na przykład w tym roku we Włoszech, gdzie pozyskaliśmy zamówienie na dostawę 300 autobusów międzymiastowych InterUrbino dla firmy Cotral, która realizuje przewozy międzymiastowe w regionie Lacjum w środkowych Włoszech. Jedna z firm biorących udział w tym przetargu odwołała się od tej decyzji, jednak ostatecznie to my wygraliśmy. W tym przypadku, jeśli firma Cotral skorzysta z przysługującej jej opcji zwiększenie zamówienia do 360 sztuk pojazdów, będzie to wówczas nasz rekordowy kontrakt.