Fiat mógł czuć się dumny z tego kontraktu. Polskie ręce nie zawiodły, a kierowcy docenili. Zastava weszła do kanonu polskiej motoryzacji…
Wszyscy chyba jesteśmy zgodni co do tego, że polska motoryzacja najlepsze lata ma już za sobą. Niektórzy są zdania, że za sobą ma w ogóle jakiekolwiek lata i po drogach nie będą jeździły już wytwory polskich rąk takie jak Fiat 126p, Fiat 125p, Polonez, Syrena, Żuk, Lublin czy Zastava. Tak tak, Zastava. Ten dobrze rozpoznawalny klasyk przeżył przygodę z polską Fabryką Samochodów Osobowych i zebrał w PRL bardzo dobre noty. Fiat, który udzielił licencji zarówno polskiej FSO, jak i jugosłowiańskiej „Zavodi Crvena Zastava”, również mógł czuć się dumny z tych kontraktów. Polskie ręce nie zawiodły, a kierowcy docenili. Zastava weszła do kanonu polskiej motoryzacji.
Zastava – dobro luksusowe
Kiedy w latach siedemdziesiątych XX wieku rozpoczynało się jugosłowiańskie przedsięwzięcie, bliźniaczy Fiat 128 dosłownie przed momentem rozpoczął swoją karierę. Z niemałym sukcesem zresztą, bowiem pojawiwszy się na świecie w 1969 roku, już w 1970 został samochodem roku. A rok później urodziła się Ona. Zastava spodobała się bardzo, bo trafiła dokładnie w gust ówczesnego kierowcy. Gabarytem, wyposażeniem i właściwościami jezdnymi odpowiadała potrzebom przeciętnego użytkownika.
Samochodem „dla ludu” się jednak nie stała – zwłaszcza w Polsce. Dlaczego? Głównie z uwagi na trudną dostępność. Szybko stała się dobrem pożądanym, elitarnym, wyjątkowym. Nie była dostępna dla każdego, ponieważ mimo produkcji zlokalizowanej w Polsce, jedynym dostępnym środkiem płatniczym przy zamówieniu auta były dewizy. Dlatego z oferty korzystały raczej osoby lepiej sytuowane – politycy, prawnicy, lekarze. W FSO starano się więc sprostać wymaganiom takiego odbiorcy. Wszelkiego rodzaju łączenia materiałów, obszycia, klejenia były robione w miarę precyzyjnie. Dbano o jakość wykonania i stosowanych tworzyw – oczywiście na miarę peerelowskich możliwości.
Lekką karoserię dynamicznie podrywał silnik o pojemności 1,1 lub 1,3 litra, a kiedy w latach osiemdziesiątych XX wieku skrzynię wzbogacono o piąty bieg, był to już zestaw gotów do naprawdę komfortowej jazdy zarówno po mieście, jak też w trasie. To niewiarygodne, ale zaledwie 55 KM pod maską pozwalało rozpędzić Zastavę nawet to 140 km/h (silnik 1,1).
Zastava – polski epizod
W Polsce Zastava produkowana była w latach 1975 – 1982. Osiem dynamicznych lat, w trakcie których z taśmy zeszło blisko sześćdziesiąt tysięcy egzemplarzy. Drobiazg, biorąc pod uwagę ponad milion aut które łącznie opuściły zakłady produkcyjne ze znaczkiem Zastava. A jednak, polski epizod wrył się dość mocno i pozytywnie w historię naszej myśli motoryzacyjnej. Możemy dziś być dumni z tej przygody – tym bardziej że XXI wiek nie rozpieszcza nas dobrymi prognozami dla polskich fabryk. Zarówno Polonez, jak Warszawa, pozostały tylko wspomnieniami. Największe szanse na realny powrót ma chyba Nowa Syrena:
https://bezpiecznapodroz.org/nowa-syrena-klasyk-wraca/