Do historii motoryzacji marka Lotus przeszła jako koncern odważny i nietuzinkowy. Czy brytyjska ciekawostka ma szanse powrócić na rynek? Zobaczymy…
Brytyjska motoryzacja słynie z niekonwencjonalnych rozwiązań i – delikatnie mówiąc – dyskusyjnej stylistyki. To co podoba się na wyspach, niekoniecznie zachwyca kierowców poruszających się prawą stroną jezdni. W ten trend doskonale wpisywał się Lotus. Marka słynie z aut sportowych, lekkich, zwinnych i szybkich. Nie skupiając się zbytnio na tym, żeby samochody były ładne, koncern postawił na walory praktyczne – realne wrażenia z jazdy. A te są, trzeba przyznać, niesamowite. Potwierdza to każdy, kto miał okazję i przyjemność siedzieć na którymkolwiek z foteli tych angielskich bolidów.
Lotus – drogi rarytas
Zdecydowana większość produkcji marki Lotus skupiona była od samego początku – od lat sześćdziesiątych XX wieku – na samochodach wyścigowych. Świat Formuły 1 doskonale zna te smukłe kształty i charakterystyczne lampy, usytuowane w połowie drogi między szybą przednią a „grillem”. Firma wypuściła niezwykle dużo modeli, zarówno przeznaczonych na komercyjny rynek – dla prywatnych użytkowników, jak też na wyścigowe szutry. Samochody znajdujące się w regularnej ofercie można uznać za prawdziwe rarytasy – ale raczej w guście konesera, niż statecznego ojca rodziny. No chyba, że na czas kryzysu wieku średniego.
Do historii motoryzacji marka Lotus przeszła jako koncern odważny i nietuzinkowy. Symbolem tej odwagi stał się Lotus Seven. Niezbyt ładny, słabo wyposażony, niepozorny, i bardzo, bardzo drogi. Ale za to niesamowicie zrywny, szybki, lekki i bardzo rozpoznawalny. Dodatkową ciekawostkę stanowi fakt, że Lotus Seven był sprzedawany zarówno jako gotowe auto, jak również w nietypowej postaci zestawu do samodzielnego montażu. Brytyjczykom bardzo przypadł do gustu taki wynalazek, a koncern przeznaczył również znaczną część na eksport.
Lotus na wyścigi, Lotus do miasta

Aby zdywersyfikować nieco przychody i zainteresować szerszą rzeszę użytkowników, koncern wypuścił także bardziej „cywilizowane” modele – jak na przykład Elan. Auto, choć nadal ze sportowym flow, choć ze zdejmowanym dachem, wygląda jednak bardziej jak samochód, niż jak egzemplarz prosto z toru F1. Również właściwości jezdne bardziej ucywilizowano w miejskim Elanie. Dwuzarowowy silnik 1,6 wciąż całkiem przyzwoicie przyspieszał i mógł rozbujać się grubo powyżej 170 km/h, no i nadal był luksusem dość drogim. Tym niemniej, stanowił ukłon w kierunku stylistyki miejskiej.

Lotus zakończył swoją przygodę na rynku motoryzacyjnym w drugiej połowie XX wieku. Dziś te auta to prawdziwe klasyki, choć nadal bardzo aktywnie poruszające się zwłaszcza po brytyjskich drogach. Wielu tęskni dziś za legendą tej marki. Producent w 2016 roku zapowiedział, iż w planach jest powrót jednego z flagowych modeli – Lotusa Seven. Taka reaktywacja klasyka mogłaby naprawdę nieźle namieszać na nowoczesnym rynku, jednak mocno spolaryzowanym i szczelnym. Czy będzie to wspaniały come-back, czy tylko ambitny plan, jak nasz Polonez?
https://bezpiecznapodroz.org/nowy-polonez-2015-reaktywacja-klasyka/