Wyścigi na 1/4 mili okiem Piotra Sawczenko.
Wyścigi na 1/4 mili niby wydają się być łatwym przejadem, ale to nie tylko jazda na wprost, przy której nie są ważne umiejętności kierowcy, wręcz przeciwnie. Udało mi się porozmawiać z Piotrem abyście Wy jak i ja mogli przeczytać jak to wygląda z perspektywy zawodowego kierowcy. Wyścigi to dla niego coś więcej niż tylko szybki przejazd.
Cześć, powiedz coś o sobie naszym czytelnikom.
Siemanko, nazywam się Piotr Sawczenko, mam 28 lat, pochodzę z Tczewa (woj. pomorskie) i prawdopodobnie jestem nieuleczalnie chory… choroba postępuje – to wyścigi na ćwierć mili i wszystko co z tym związane. Być może kiedyś ktoś lub coś mnie z tego wyleczy, ale póki co nie zapowiada się. Na co dzień pracuję w jednym z warszawskich hoteli, mieszkam w stolicy od niespełna 4 lat i czuję się w tym mieście bardzo dobrze – daje super możliwości, szczególnie jeśli chodzi o tuning – można powiedzieć, że „wszędzie blisko”.
Auto, którym ścigasz się na 1/4mili jest mega doinwestowane. Co przyczyniło się na budowę takiego projektu?
Nie przesadzajmy, mega doinwestowana jest Calibra Tsunami od Mickey Garage, EVO VIII V8 oraz Corvette i Camaro od VTG. Powiedzmy, że moje auto jest po prostu doinwestowane na tyle, na ile mogę. Chociaż w sumie jeśli chodzi o polskie auta FWD to chyba wstydu nie ma, ale to już nie mnie oceniać. Ja robię co mogę. Jeśli natomiast chodzi o rozwój mojego projektu, to zacząłem od seryjnego EG6. Uturbiłem je, kupiłem używany zakuty słupek, w którym po pewnym czasie pękła tuleja. Wjechał nowy używany zakuty słupek b16a2 pod koniec 2011 roku.
Wszystko było cacy więc w 2012 roku za namową kolegów z Honda Trójmiasto spróbowałem sił w wyścigach. Na tyle się wkręciłem, że w 2013 roku wyjechałem do Warszawy. W zasadzie było to konsekwencją dostania tam pracy, ale samochód rozwinąłem najbardziej właśnie tutaj. Pod koniec 2013 roku za namową Niutona, z którym zamieszkałem w Warszawie rozwinąłem projekt dość poważnie. Inwestując paręnaście tysięcy, po czym docelowo osiągnęliśmy moc na poziomie 423 a następnie 503 koni mechanicznych. Było kombinowanie z turbosprężarkami, wtryskami, kolektorami itd.
Wtedy zaczęła się współpraca z DZIAK Motorsport, więc machina się rozkręciła, rozkręca się nadal i nie chce się jej zatrzymywać. Jednym słowem mogę powiedzieć, że to wszystko co się dzieje w kwestii rozwoju projektu i początków jego budowy to wina Niutona, ja później tylko wpadałem na jakieś nowe pomysły zaczerpnięte z innych aut, głównie zza granicy.
Wyścigi na 1/4 mili to kilka sekund jak to wygląda oczami mistrza?
Nie wiem, należy by zapytać może kogoś innego (śmiech). A jeśli już mnie tak nazywasz, to hmmm… no jak wygląda. Siadasz do auta, zapinasz pasy, przestawiasz kilka przełączników, jedziesz w stronę toru z parku maszyn, ustawiasz się w polu startowym, wciskasz sprzęgło, wbijasz jedynkę, wciskasz gaz w deskę, bo ustawiona procedura startu i tak utrzyma obroty na odpowiednim poziomie. Puszczasz sprzęgło i jedziesz, trochę kontrujesz kierownicą. Za chwilę wciskasz sprzęgło i wbijasz dwójkę, potem znowu sprzęgło i trójkę, znowu sprzęgło, bo czwórkę też trzeba wbić.
No i jak mijasz ostatnie fotokomórki to hamulec, zależnie od długości toru w deskę lub nie. Bywa tak, że nie trzeba w ogóle wciskać hamulca do oporu, tylko puścić gaz, lekko przyhamować i za chwilę wbić po prostu niższy bieg. Proste nie? Oczywiście, małpę można tego nauczyć, tak mówią ci co negują wyścigi na ćwiartkę. Jak słyszę takie słowa to zawsze zapraszam do wzięcia udziału w zawodach. Wyścigi na 1/4 mili trwają kilka sekund, owszem chociaż dla mnie póki co 10,22 sekundy to jeszcze nie jest „kilka” sekund, bo nie tak dawno było to naście sekund.
Dalej się denerwujesz przed startem, jak zaczęła się Twoja przygoda?
To zależy. Jeśli chodzi o przejazdy eliminacyjne to raczej jestem spokojny, chyba, że coś idzie nie tak i są problemy z autem, to wtedy jest stres, to jest nieuniknione. Stres przed startem pojawia się w przejazdach finałowych – szczególnie jeśli jadę z przeciwnikiem teoretycznie słabszym po czasach z eliminacji. Wtedy wszystko się może zdarzyć, wystarczy, że nie wejdzie Ci bieg i jest po ptakach, no chyba, że masz mocno słabszego przeciwnika, tzn. takiego, który w eliminacjach zrobił jakieś 2 sekundy gorszy czas. Wtedy jest w miarę spokojnie, ale jeśli jest to różnica w granicach 0,5 sekundy. To wszystko ma znaczenie i trzeba się skupić. Dużo łatwiej jeździ mi się z teoretycznie szybszym przeciwnikiem. Wtedy w finale nie mam nic do stracenia i zwykle jest to mocny start na pograniczu falstartu, bo przecież nie ma nic do stracenia.
Zacząłem się ścigać legalnie za namową starszych kolegów z Honda Trójmiasto, niemniej nikt raczej nie spodziewał się, że tak mocno się w to wkręcę. Ja sam wtedy pomyślałem, że pojadę sobie na kilka imprez i wystarczy, ale nie… chęć rywalizacji siedziała we mnie od zawsze i pozostanie już chyba na zawsze.
Duży sukces nie byłby możliwy bez pomocy solidnej ekipy. Opowiedz coś o Twoim zespole.
Pytanie co masz na myśli jako tak duży sukces. 3 miejsce na polskiej liście DRAG FWD TURBO to dla mnie faktycznie duży sukces minionego sezonu, bardzo chciałem znaleźć się w pierwszej piątce, a ku zaskoczeniu wszystkich zrobiłem w Niemczech czas 10,22 i wskoczyłem na miejsce trzecie z minimalną stratą do miejsca drugiego, bo wynoszącą 0,08 sekundy. 24 miejsce na polskiej liście top50 drag bardzo cieszy, więc dla mnie to w sumie sukces jak na pierwszy sezon z nowym autem. Jeśli chodzi o większy sukces, to będzie to dla mnie rekord Polski przednionapędówek, ale do tego jeszcze kawał drogi i w zasadzie nie napalam się. Ten sezon już i tak wszystkich zaskoczył, bo nie spodziewaliśmy się takich efektów przesiadki do auta dragowego.
Zespół? Ponownie muszę zacząć od znanego chyba wszystkim Hondziarzom i właścicielom wielu innych marek Niutona. Niuton to mózg zespołu, bez którego nie byłoby tego wszystkiego. Dużo się dzięki niemu nauczyłem i nadal się uczę. Sytuacje były różne, zgrzyty są wszędzie. Dość często rzucamy na siebie mięsem, ale to tylko dowód tego, że obojgu zależy na rozwoju projektu. Do mojego zespołu zaliczyć należy oczywiście ekipę DZIAK Motorsport, bo bez nich też nie byłoby tego wszystkiego. Oni odpowiadają za obróbkę silnika i pozostałych podzespołów, podpowiadają co i jak warto zrobić.
Współpraca z ekipą zaczęła się pod koniec 2013 roku, kiedy to oddałem im pierwszy raz silnik do tulejowania. Obecne auto w zeszłej zimy było przygotowywane w warsztacie Turbo Dziura w Kobyłce pod Warszawą. Z tamtejszą ekipą jeździliśmy zresztą na zawody w minionym sezonie, taka ekipa mechaników to skarb. W tym roku do grona firm, które wspierają projekt dołącza MOTUL Polska z przekrojem swoich produktów oraz mtuning.pl z produktami Turbo Works. Bardzo się z tego ciesze!
Twoje wyścigi śledzę już od dawna. Z tego miejsca chciałbym życzyć Ci aby następny sezon ułożył się po Twojej myśli. Dzięki za rozmowę, może chcesz coś od siebie dodać na koniec?
Dzięki wielkie, wszyscy wokół mnie mają nadzieję, że zbliżający się sezon będzie obfity w osiągnięcia, będziemy do tego dążyć, a czy się uda – zobaczymy.
Od siebie chciałbym podziękować wszystkim, którzy w jakiś sposób pomagają przy projekcie, sponsorom i ekipie, z którą tworzymy ten dziwny czterokołowy pojazd. Chciałbym też życzyć wszystkim wytrwałości w dążeniu do celu i spełnienia marzeń, bo bez marzeń człowiek nie istnieje. Również dziękuję za możliwość udzielenia odpowiedzi na zadane pytania. Jest mi bardzo miło, że to akurat mnie wybrałeś do tej rozmowy. Mój FP możecie śledzić pod nazwą: Sawczen Civic Drag Project.