Japoński sportowiec dostępny był w trzech wersjach nadwoziowych – coupe, targa i kabriolet. Pierwsze dwa warianty oferowały układ siedzeń 2+2, wersja bez dachu zapewniała przestrzeń wyłącznie dla kierowcy i pasażera. Każdy wariant prezentował się doskonale. Tuż po debiucie samochód został zasypany prestiżowymi nagrodami, między innymi od magazynu „Motor Trend”, który nadał zetce tytuł Importowanego Auta Roku 1990.
W pierwszej fazie produkcji samochód poddawany był licznym modyfikacjom. W roku 1991 na listę wyposażenia seryjnego trafiła poduszka powietrzna kierowcy. W kabinie (na kokpicie i boczkach drzwiowych) pojawił się zamsz. Z wyposażenia poprawiającego komfort jazdy warto wymienić elektrycznie regulowane fotele, które zapewniały bardzo dobre podparcie ciała, oraz zestaw audio sygnowany przez Bose. Najlepsze, co japoński pocisk miał do zaoferowania, kryło się jednak pod zgrabnie zaprojektowaną karoserią.
Nissan 300ZX – mechanika
Podobnie jak model Z31, nowy Nissan 300ZX oferował wyłącznie trzylitrowe silniki V6. Najsłabsza jednostka atmosferyczna zapewniała moc na poziomie 222 KM. To wystarczyło, aby niemałe coupe przyspieszyło do pierwszej setki w czasie około 7 sekund i pędziło z maksymalną prędkością 230 km/h. Całkiem nieźle, ale po tak spektakularnie wyglądającej maszynie można było oczekiwać więcej.
Topowa odmiana została uzbrojona w dwie turbosprężarki. W wersji przeznaczonej na rynki europejskie model TwinTurbo produkowała 283 KM. Za ocean trafiła mocniejsza odmiana, legitymująca się mocą 300 KM i momentem obrotowym na poziomie 384 Nm. Cała moc trafiała na koła osi tylnej, a za jej przeniesienie odpowiadał pięciobiegowy manual lub czterostopniowy automat. Osiągi? Setka poniżej 6 sekund i prędkość maksymalna 250 km/h, a wszystko to przy masie dochodzącej do 1,6 tony.
Mechanizm różnicowy LSD dbał o to, żeby większość mocy trafiała na to koło, które dysponowało największą przyczepnością. Na prowadzenie wpływał też system Super HICAS (High Capacity Actively Controlled Steering), który odpowiadał za kręt kół osi tylnej. Niektóre warianty były też wyposażone w amortyzatory z regulowaną siłą tłumienia. Cała moc przenoszona była na koła osi tylnej, co czyniło z zetki niezwykle wymagającą maszynę, zwłaszcza w mocarnej wersji TwinTurbo. Nie oznacza to jednak, że Nissan 300ZX dawał plamę na zakrętach – wprawnie prowadzony pokazywał pazur i był bardzo skuteczną maszyną.
Czy warto kupić używaną zetkę? Tak, jeżeli szukamy szybkiej maszyny, która nie będzie spełniała funkcji komfortowego GT. Japoński pocisk bardzo dzielnie zniósł próbę czasu i choć nie jest wolny od wad, na tle konkurencji okazał się bardzo trwały. Oferta na polskim rynku wtórnym jest raczej uboga, za zadbanym egzemplarzem lepiej rozejrzeć się na zachodzie.
Lubisz sportowe klasyki z Japonii? Koniecznie przeczytaj artykuł o Hondzie NSX!