Klasykiem być może jeszcze go nazwać nie można, tym niemniej do historii Daewoo Tico przeszedł jako model niewątpliwie jakiś. Charakterystyczny, niepowtarzalny, wart zapamiętania…
Historia Daewoo w Polsce to całe lata dziewięćdziesiąte XX wieku. Marka zapisała się na kartach motoryzacji jako kolekcja tanich, łatwo dostępnych, słabych jakościowo samochodów właściwie w każdym segmencie. Ich cena spowodowała, że polskie drogi szybko zapełniły się modelami ze znaczkiem koreańskiego producenta. Jeżeli Daewoo Tico można było wyjechać z salonu za jedyne dwadzieścia tysięcy, musiał być łakomym kąskiem dla rozwijającego się społeczeństwa postsocjalistycznego. I tak się stało. Młodzi na dorobku, emeryci, kobiety z dziećmi a nawet całe rodziny sięgały po Tico jako doskonałą alternatywę dla większych, droższych, zachodnich. Pomimo oczywistych defektów, na myśl o Daewoo Tico wielu polskich kierowców wzdycha z rozrzewnieniem. Czy stał się już klasykiem motoryzacji?
Klasyk, legenda, weteran polskich dróg…
Obiektywnie rzecz biorąc, mówienie o Daewoo Tico jako o klasyku jest, delikatnie mówiąc, bardzo odważne. Sam fakt, że polska fabryka Daewoo-FSO między 1993 a 2001 rokiem wypuściła aż sto dwadzieścia tysięcy egzemplarzy, nie stawia jeszcze tego modelu w panteonie światowej motoryzacji. Również jego niezła pozycja wśród konkurentów (Fiat Cinquecento, Peugeot 106, Renault Clio) nie wynikała wprost z tego że był rzeczywiście lepszy. Klasykiem być może jeszcze go nazwać nie można, tym niemniej do historii przeszedł jako model niewątpliwie jakiś. Charakterystyczny, niepowtarzalny, wart zapamiętania.
Daewoo Tico – lepszy od konkurencji?
Tico wygrywał z pewnością konstrukcją wyposażoną w dwie pary drzwi – w tej klasie aut rzeczywiście było to rozwiązanie niezwykle praktyczne i rzeczywiście poczytywano to za jego ogromny atut. I wydaje się, że chyba jedyny. A nie, jest jeszcze jedna przewaga nad modelami innych
producentów. W tej cenie, żaden – ale to absolutnie żaden model z tego segmentu – nie oferował tak bogatego wyposażenia. Daewoo Tico za zaledwie tysiąc złotych ponad standard oferował całą paletę dodatków. Elektryczne szyby, centralny zamek, całkiem przyzwoity zestaw car audio z głośnikami schowanymi w tylnej półce, lusterka i zderzaki w kolorze nadwozia. Szał. Dla przeciętnego użytkownika, poszukującego auta prosto
z salonu, z gwarancją i pełną obsługą serwisową, nie było właściwie alternatywy. W tej cenie, oczywiście.
Producent nie dał dużego wyboru co do jednostki napędowej – oferując jedynie benzynowy silnik 0,8 litra. Jednakże eksperci z branży bardzo dobrze oceniali ten ruch, i sam silnik, który wraz z pięciobiegową skrzynią manualną pozwalał rozpędzić autko o masie własnej nie przekraczającej 700kg do prędkości nawet 140 km/h.
Jakieś minusy?
Niestety tak. Pierwszym z brzegu był z pewnością bagażnik. Samochód rejestrowany na pięć osób, nie nadawał się zupełnie na jakiekolwiek wycieczki, z uwagi na zupełny brak miejsca za tylną kanapą. Pojemność 120 litrów, uczciwie mówiąc, nie powalała. Również średnie spalanie nie było atutem. 6,5 litra na 100 kilometrów to w tak lekkiej konstrukcji wynik bardzo słaby. No i ta awaryjność. Tanio naprawić – mówili użytkownicy. Racja. Ale mówili również, że niestety często. Jeżeli dodamy do tego bardzo słabe wyniki testów zderzeniowych, Daewoo Tico jawi się jako inwestycja raczej nietrafiona. Nawet za dobrą cenę, nawet z dobrym serwisem i niezłym wyposażeniem. Euro NCAP nie zajęło się co prawda mini autkiem od Daewoo, testując jedynie Matiza – testy zderzeniowe były jednakowoż przeprowadzane przez inne instytucje. Jeden z nich prezentujemy poniżej:
Komentarz zbędny. Wydaje się, że o niebo lepiej poradziłby sobie nasz Cinquecento:
https://bezpiecznapodroz.org/fiat-cinquecento-klasyk-dopiero-pretendent