Przepiękny egzemplarz Warszawy 203 zachowanej w oryginale
Prezentowany egzemplarz Pana Jarosława – Warszawa 203 zjechała z linii produkcyjnej w 1966. Pomimo tego, że to już ponad 50 letni klasyk, w znacznym stopniu pozostał w stanie oryginalnym, szczególnie wnętrze kabiny oraz komora silnika. Auto wciąż posiada oryginalną tapicerkę, a na wyposażeniu zachowały się oryginalny zestaw narzędzi oraz apteczka z wyposażeniem. W aucie zamontowano tranzystorowy radioodbiornik ZRK Admirał z 1967 roku, dedykowany do tego modelu samochodu. Prędkość maksymalna tego modelu to 130 km/h, a spalanie benzyny ołowiowej LO 80 oscyluje na poziomie 12 litrów.
Panie Jarosławie jakie było Pana pierwsze klasyczne auto?
W zasadzie od zawsze interesowały mnie klasyczne pojazdy. Pierwszym autem mojego życia, bo pojawił się w rodzinie rok po mnie, był Volkswagen „Garbus” mojego wujka z 1967 roku, który potem należał do mojej mamy, aż wreszcie stał się moim pierwszym samochodem. Już w latach mojego dzieciństwa czyli osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to auto było archaiczne, a na nim się wychowywałem, uczyłem jeździć i poznawałem mechanikę. Kiedy zrobiłem prawo jazdy „Garbus” miał 32 lata.
I tak zaczęła się miłość do klasyków?
Drugim autem jakie zapamiętałem z najwcześniejszego dzieciństwa była Warszawa 223 mojego sąsiada. Duże i małe Fiaty oraz Polonezy były tak powszechne, że w ogóle na nie, nie zwracałem uwagi. Kolejnym klasykiem w rodzinie było BMW 2800 prawdopodobnie z 1969, a potem Mercedes W115 z 1969, to były auta codzienne mojego wujka.
Kiedyś usłyszałem dźwięk, a następnie zobaczyłem Junaka, potem dopiero dowiedziałem się czym jest Junak, ale od razu wiedziałem, że chcę go mieć i tak za pierwsze zarobione pieniądze zakupiłem Junaka, w strasznym stanie, przerobionego na chopera, z kołem i oponą od Syrenki i oczywiście nie na chodzie, ale byłem taki szczęśliwy gdy pchałem go do domu 2km po piachu.
Więc skąd pomysł na kupno następnego auta?
Przyszły lata kiedy stale powtarzałem, że chciałbym kiedyś pojechać na jakiś zlot, Garbus stał i czekał na remont, z Junakiem też nie wyszło szczęśliwie, lata mijały, a ja nie jeździłem nigdzie bo nie miałem czym. Jako że miałem też bardzo zdewastowanego Żuka i jednocześnie odkryłem internet, co kiedyś to nie było powszechne, poznałem społeczność miłośników Żuków, Nysek na forach. Nagle ani się obejrzałem jak zostałem trzydziestolatkiem, a wciąż nie jeździłem na zloty. Włączył się alarm, że jeśli nie teraz to kiedy? Podjąłem decyzję o zakupie auta, ale aby jeździć i się nim cieszyć, a nie znów tylko wzdychać. Zacząłem rozglądać się za fajnym klasycznym autem.