Mitsubishi Lancer EVO VI – drogowa rajdówka, która nawet po latach wprawia w zachwyt i osłupienie
Sportowa wersja japońskiego sedana przeszła już do historii, jednak legenda super-szybkiej, szosowej rajdówki trwa nadal. E V O – te trzy litery od zawsze podnosiły poziom endorfin we krwi każdego motomaniaka. Każda kolejna generacja, właściwie już w dniu premiery stawała się obiektem kultu. Choć poszczególne ewolucje różniły się od siebie, o żadnej nie można było powiedzieć, że jest nudna czy, o zgrozo, grzeczna, ale nieunikniony postęp wprowadził na pokład tej maszyny kilka “udogodnień”, pomagających kierowcy. Wersja oznaczona numerem sześć była tą, która zamykała epokę “mechanicznych” Lancerów, w których elektronika była ograniczona do absolutnego minimum. Piekielnie ostry potwór wydawał z siebie całą symfonię dźwięków, które jeżyły włosy śmiałków, próbujących go poskromić – od świstu turbosprężarki, przez metaliczny odgłos pracy mechanizmów różnicowych, po wściekły ryk wydechu. Oto Mitsubishi Lancer EVO VI, ostatni samuraj.
Mitsubishi Lancer EVO VI – nieskromny killer
Wiele spośród sportowych wersji kompaktów, można śmiało zaliczyć do kategorii aut cichociemnych. Nie dotyczy to EVO VI. Ten samochód, na każdym kroku stara się manifestować swoje możliwości. Agresywne ospojlerowanie, muskularne nadkola i karoseria pocięta wlotami i wylotami powietrza – to nie tylko wygląda efektownie, ale i służy konkretnemu celowi, którym jest szybka, bardzo szybka jazda.
W porównaniu do EVO V, zmieniło się niewiele. Na pierwszy rzut oka, można zauważyć mniejsze halogeny. Wprawny obserwator dostrzeże też większy otwór w zderzaku, mieszczący chłodnicę powietrza doładowującego. Niby to rzecz gustu, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że w konkursie na najbardziej agresywnie stylizowaną ewolucję Lancera, to właśnie szóstka miałaby największą szansę na zgarnięcie głównej nagrody.
Mitsubishi Lancer EVO VI – producent postawił na sprawdzone rozwiązania
Lepsze jest wrogiem dobrego i najwyraźniej z tego założenia wyszło Mitsubishi, projektując Lancera EVO VI. Pod maską japońskiej bestii wciąż pracował dobrze znany silnik. Dwulitrowa, turbodoładowana jednostka dysponowała mocą 280 KM i momentem obrotowym 373 Nm.
Zmiany ograniczyły się przede wszystkim do przeprojektowanego układu chłodzenia, większego intercoolera i chłodnicy oleju o zwiększonej wydajności. Ponadto, w wersji RS, producent zastosował tytanowo-aluminiowy wirnik turbosprężarki. W tym temacie, EVO było pionierem – wcześniej takie rozwiązanie nigdy nie znalazło zastosowania w seryjnym samochodzie.
Poza odmianą RS2 i RS Sprint (z silnikiem “pobłogosławionym” przez Ralliart, generującym 330 KM), pojawiła się też wersja TME (Tommi Mäkinen Edition). Cechy charakterystyczne? Białe obręcze sygnowane przez Enkei, rajdowe malowanie, czarno-czerwone fotele Recaro i zmniejszony o 10 mm prześwit.
Lubisz japońskie klasyki? Przeczytaj o Nissanie 300 ZX
Grafika tytułowa; CC SA 2.0; autor: Kiran White; źródło:: wikimedia
1. CC BY-SA 4.0; autor: Louis.attenez; źródło: wikimedia