Inny przykład. Też z własnego doświadczenia.
Zanim powstała obwodnica Marek, wyjazd z Warszawy biegł dwupasmówką. Nie jestem w stanie policzyć ile razy zdarzyło mi się jechać za baranem z włączonym kierunkowskazem sygnalizującym skręt w lewo, który spokojnie i bezrefleksyjnie mijał kolejne skrzyżowania tocząc się powolnie na wprost. Pewnie z tym włączonym kierunkowskazem dojechał do domu w Białymstoku
I kolejny przykład z własnego doświadczenia drogowego.
Okolice Węgrowa, kilka lat temu, prosty odcinek drogi, lato, środek dnia. Przede mną sznur samochodów, z naprzeciwka nic. Pod maską trochę więcej kucy niż w standardowej rikszy, więc gaz w podłogę i wyprzedzam. Kierunkowskaz włączony, na liczniku trochę więcej niż Pan Bóg toleruje a „Prawo o ruchu drogowym” dopuszcza, ale warunki wyśmienite. I nagle z wyprzedzanej kolumny wprost przede mnie wskakuje przygłup, który kierunkowskaz włączył skręcając kierownicę. Gdyby nie było szerokiego pasa technicznego [czy jak się nazywa], to skończyłbym wklejony w przydrożne drzewo a jedynym elementem samochodu, który miałby jakie-takie szanse przetrwać bez większego uszczerbku byłby tylny zderzak. Debil, który zajechał mi drogę nie dość, że „leguralnie” włączył kierunkowskaz, gdy już zaczął zjeżdżać na inny pas, to jeszcze nie spojrzał w lusterko by upewnić się, czy może zrobić, to co zrobił.
Dla przypomnienia – kierunkowskaz to sygnalizowanie zamiaru wykonania manewru a nie wykonania tego manewru potwierdzenie!
A jednak jest to zjawisko powszechne – włączyć kierunkowskaz i wajchę w lewo lub prawo, niech się inni martwią.
To było kilka zdań o „wykorzystywaczach” kierunkowskazów. Teraz z innej beczki, bo osobną kategorię stanowią właściciele aut, których stać było i na fajne felgi, i piętnastostrefową klimę, i panoramiczny dach, i siedem turbosprężarek, ale na kierunkowskazy zabrakło już kasy. Iluż takich gamoni spotykamy na drogach? Gamoni, którzy przeskakują z pasa na pas, nagle skręcają w lewo, w prawo, w górę i w dół a wszystko bez wrzucenia kierunku? Ilu, pytam? Mnóstwo!
Celują w tym, oczywiście, różne ABS-y, czyli „absolutne braki szyi”, oraz małomiasteczkowe ciecie malinowe w kapelusiku.
Ale nie tylko oni…
Oczywiście, możliwe, że nie chodzi o głupotę, ale wręcz przeciwnie – o mądrość i troskę. Przecież niewłączanie kierunkowskazów, to oszczędzanie żarówek, a więc dbałość o środowisko…
Istnieje taka opcja, ale wydaje mi się dość naciągana. Prostsze jest przyjęcie, że ma się do czynienia z baranami i totalnymi przygłupami.
Zastanawiam się, skąd bierze się siła napędowa generująca tylu potencjalnych zabójców i dochodzę do wniosku, że ograniczenie intelektualne to tylko połowa wyjaśnienia. Drugą połowę stanowi nieempatyczność, czyli wąsko pojęty egoizm skrzyżowany z brakiem wyobraźni.
I tyle w odcinku pierwszym a w kolejnym znakomania, czyli znak drogowy jako jedyny element w przestrzeni, który szarość otoczenia zmienia w wesołe miganie barwami.
Autor: Paweł Sieger