Odmienny punkt widzenia – audycje archiwalne oraz mały bonus.
Zapraszamy do wysłuchania audycji z cyklu „Odmienny punkt widzenia”.
Szczególnie dwóch ostatnich:
– audycji z 28 czerwca, w której po raz pierwszy Jerzy Krüger-Paprota zaprezentował swój felieton „z głowy” (bardzo, ale to bardzo ciekawy);
– audycji z 21 czerwca, która nie jest zwyczajną audycją, ale reportażem; w tym przypadku mieliśmy jednak pewien problem podstawowy – awaria sprzętu spowodowała, że stanęliśmy przed wyborem: wyrzucić wszystko do kosza, czy jednak, pomimo ewidentnych wad, zaprezentować; wybraliśmy drugie rozwiązanie; przeważyła chęć by projekt Polski portret prowincjonalny wreszcie zaistniał; wreszcie – bo będą kolejne odcinki;
A skąd pomysł na Polski portret prowincjonalny?
Otóż stąd (to fragment tekstu wprowadzającego w projekt):
“W Katowicach pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej domagają się podwyżek płac. By zwrócić uwagę na swoja sytuację blokują ruch uliczny. W Warszawie rolnicy także blokują główne ulice i skrzyżowania niezadowoleni z polityki tzw. „rządu”. W Gdańsku wielki wiec opozycji, na którym Przewodniczący Rady Europejskiej zagrzewa do boju przeciw znienawidzonemu PiS-owi. W Krakowie urodziły się sześcioraczki, więc samorząd postanowił hojnie obdarować rodziców. Jeszcze Wrocław, Poznań i Łódź. I może kilka mniejszych ośrodków aspirujących – Lublin, Płock, Szczecin, Kielce…
Największe miasta Polski, razem ze swoimi wianuszkami – czasami określanymi jako tzw. „sypialnie” – to w sumie może osiem, może – góra – dziesięć milionów ludzi.
W ostatnich wyborach zwyciężyła w nich opozycja. W największych miastach zwyciężyła opozycja, bo w mniejszych i w „sypialniach” już nie.
Osiem, może – góra – dziesięć milionów ludzi w Polsce „europejskiej”, „światowej”, „otwartej”, etc.
A pozostałe dwadzieścia trzy, czy dwadzieścia pięć milionów? Prowincja! A im dalej od dużego miasta, tym bardziej prowincjonalna prowincja!
I jeszcze te trzy, cztery miliony na obczyźnie: w Wielkiej Brytanii, w Niemczech, we Francji, w Norwegii, w Holandii, wreszcie w Stanach Zjednoczonych, czyli obywatele polscy na stałe przebywający poza Polską.
Co – warszawscy, gdańscy i wrocławscy hipsterzy, bywalcy modnych knajp z humusem oraz gównianymi drinkami z miętą pojechali za chlebem? Czy może jednak to górale, białostoccy challangerzy, podsandomierscy absolwenci lokalnych gównowartych szkółek średnich oraz kilku małomiasteczkowych absolwentów dobrych polskich uczelni było gotowych podjąć prawie każde ryzyko i szukać za granicą szczęścia i wszelkiej pomyślności?”
…
Jest tego tekstu więcej, ale ważniejszy od tekstu jest dźwięk, czyli…