Wolność musi boleć!

47

Radio Bezpieczna Podróż online!

Słuchaj muzyki, rozmów oraz najnowszych serwisów informacyjnych. Możesz słuchać nas na wszystkich urządzeniach.

Wolność musi boleć!

To nie będzie tekst o wykoncypowanej idei, która czyni z konstruktu białkowego człowieka zasługującego na miano homo sapiens sapiens. To będzie tekst o poruszaniu się po drogach i jest odpowiedzią na wyjątkowo szkodliwy i  durny – żeby nie rzecz, że kretyński – tekst redaktora Marka Domagalskiego z „Rzeczpospolitej”:

https://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/311059996-Domagalski-trzeba-przejsc-do-solidnego-karania-drogowych-terrorystow.html

Dla osób, które nie przeczytały tekstu, do którego link podałem, krótkie przedstawienie tez „autora”:

– źle się dzieje na polskich drogach;

– na polskich drogach grasują terroryści;

– „taryfikator” kar za zbrodnie drogowe jest bardzo liberalny;

– należy na drogach zainstalować więcej urządzeń wymuszających spowolnienie jazdy, w tym „leżących policjantów”, tym bardziej, że prawdziwi policjanci jakoś sobie nie radzą;

Powyższy skrót nie przedstawia całej antygłębokości myśli zawartych w tekście autora.

Niestety, tekst pojawił się na rp.pl, więc istnieje spora szansa, że zostanie zauważony i jakaś grupa alternatywnie inteligentnych uzna go za dobry, słuszny oraz po linii i na bazie.

Wybuchające dyskusje, czyli lead i pierwszy akapit – analiza

„Wybuchające po kolejnych tragediach dyskusje trzeba wreszcie przeciąć i przejść do solidnego karania drogowych terrorystów.” To zdanie otwiera zbiór (nie)przemyśleń Marka Domagalskiego. Wyjaśnijmy więc – nada wszystko autorowi – że terror to:

– przemyślana aktywność (przeważnie zorganizowana) zmierzająca do odniesienia określonych i oczekiwanych skutków poprzez (najczęściej) krwawe działania;

– wymaga więc planowania, zdefiniowania celów oraz wypracowania metod działania i jest całkowicie świadomym aktem; świadomość w tym przypadku nie oznacza: „jestem nawalony jak stodoła, ale może się uda”, tylko – „wjadę w przystanek by ukatrupić kilku krzyżowców, których żołnierze mordują moich braci w Iraku” (na przykład); a więc świadomość skutków działania a nie świadomość samego działania, bo terrorysta myśli o przyszłości i planuje swoje działania tak, by odniosły one swój skutek właśnie w przyszłości (a jak dalekiej, to już szczegół).

Grasują więc po polskich drogach terroryści, czy to tylko figura stylistyczna? Kretyńska figura stylistyczna – dodajmy.

 Po leadzie kilka słusznych zdań o tym, że należy ostro, nieubłaganie karać (przebłysk rozsądku, ktoś dopisał, czy „inspiracja twórcza innymi źródłami”?), po których autor przechodzi do wymienienia kilku wyjątkowych przypadków. Dramatycznych i medialnych.

Lead, czyli klucz do egzegezy

Teraz wyjaśnienie – lead, czyli to co wytłuszczone w tekście na początku, albo zapowiedź materiałów w programach informacyjnych, określa wartość i sens całości, jest zachętą do zapoznania się z całym materiałem/ tekstem. Jest kwintesencją. W przypadku tekstu autorstwa Marka Domagalskiego lead jest więc kluczem do odczytania intencji autora.

Wymienił Marek Domagalski wstrząsające historie i na bazie tego przebogatego zbioru danych, które zostały w sposób nieprawdopodobnie profesjonalny opracowane statystycznie, socjologicznie i psychologicznie wypracował spójną koncepcję O poprawie Rzeczypospolitej drogowej (żeby było jasne – jaja sobie z autora i jego tekstu robię, bo to gniot przepotworny, któremu do dzieła Frycza-Modrzewskiego tak daleko, jak pingwinowi do swobodnego lotu; a jeśli nie dopadła redaktora rp.pl pomroczność piątkowa, to chyba można to tylko wyjaśnić specyficznym i niepowtarzalnym alternatywnym funkcjonowaniem ośrodkowego układu nerwowego, czyli – dla nieogarniających – autor tytanem intelektu raczej nie jest; choć może jest i inne wyjaśnienie – autor jest „bolszewikiem”, ale o tym dalej).

Niestety, ze smutkiem trzeba skonstatować, że nie jest autor odosobniony w swym rozumieniu istoty problemu a co za tym idzie i kierunkach – czy „filozofii” – poszukiwań rozwiązania.

Nie Ziobro, nie szlaban, więc co?

Na koniec swego „dzieła” autor rzuca:

„Takim wybrykom trzeba postawić szlaban. Ale nie, jak to lubi minister Zbigniew Ziobro, podwyższając kary, bo niedługo nie będzie gdzie ich podwyższać. Trzeba szukać inteligentniejszej reakcji: może od razu psychiatra dla delikwenta, obok stanowczej sankcji karnej narastającej w razie recydywy.

Przede wszystkim zaś twardsze przeszkody, np. więcej na ulicach tzw. leżących policjantów, bo ci w radiowozach nie dają rady.”

Pozwalam sobie znów wejść w polemikę z autorem i stwierdzić, że w jednym z „wybitnym” magistrem prawa Zbigniewem Ziobrą się zgadzam – kary muszą być surowsze.

Jednocześnie muszę przyznać, że doceniam poczucie humoru autora, który nie mając pojęcia jak problem rozwiązać rzuca swobodnie pomysł by ludzi pchać do psychiatryka… Ha, ha, ha – bardzo śmieszne, taki dowcip dziennikarza z poważnej gazety. Ha, ha, ha.

A może jednak nie „ha, ha, ha” bo koleś – choć tego nie wie – to we łbie ma sowieckie rozwiązania:

Niepokornych do psychuszki, albo kula w łeb….

I jeszcze jedno przy okazji:

Czepianie się policjantów, którzy robią to, co im przełożeni każą, sprzętem, który dostają i na zasadach, które określa ministerialny niedorozwój jest zwyczajnie podłe. Są wśród policjantów idioci i karierowicze – jak w każdej grupie zawodowej, jak wszędzie – ale spośród tych, których poznałem, z którymi rozmawiałem, z którymi robiłem różne materiały dziennikarskie, nie znalazłem ani jednego, który byłby niechlujnym imbecylem.

Co oprócz krytyki?

Wielokrotnie w audycjach Bezpiecznej Podróży przedstawialiśmy rozwiązania. Więcej – nawet o tym pisaliśmy.

Żeby nie zanudzać Szanownych Czytelników kombatanckimi wspomnieniami:

Ja, autor niniejszego tekstu, świadom tego i owego, po raz kolejny stwierdzam, że ani jazda pod wpływem alkoholu, albo innych dziwnych środków, ani nadmierna prędkość, ani bzykanie się za kółkiem w trakcie pokonywania oblodzonych winkli w Bieszczadach nie jest problemem, ani tym bardziej wykroczeniem/ przestępstwem, za które należy przykładnie karać. Problemem jest to, że karze się za potencjalną sprawstwo a nie za sprawstwo.

Jeśli nie będziemy karać za jazdę pod wpływem, albo zbyt szybką, ale będziemy karać bardzo surowo za tragiczne skutki takiego działania, wtedy wiele się zmieni.

Jeśli zamordowanie człowieka na pasach (ZAMORDOWANIE!!!) bo było się pijanym, albo grzało się srylion kilometrów na godziną, będzie skutkowało przynajmniej dożywociem bez prawa zwolnienia warunkowego i minimum np. milionem pln odszkodowania dla rodziny ofiary, wtedy istnieje szansa, że po kilku takich wydarzeniach, odpowiednio nagłośnionych, sporo się zmieni (tego uczy Historia – właściwie prowadzona polityka profilaktyczno-karna skutkuje; temperowanie szwedzkiego bandytyzmu na przełomie XIX i XX wieku jest tego świetnym przykładem – to dla zapatrzonych w Szwecję).

Ktoś zapyta: ale skąd ten milion dla rodziny?

Odpowiedź jest prosta:

„Państwo” kradnie ludziom pieniądze obiecując cuda-wianki, w tym bezpieczeństwo. Jeśli więc okazuje się, że nie jestem bezpieczny, to znaczy, że „państwo” dało ciała. Niech więc płaci. A ponieważ „państwo” ma tylko tyle pieniędzy ile zrabuje ludziom, to ludzie dość szybko zorientują się, że to oni płacą odszkodowania dla ofiar i rodzin ofiar wypadków drogowych. A to wymusi zmiany – choćby takie, że ludzie baczniej będą się przyglądać innym (i nie mam na myśli szwajcarskiego modelu donosu obywatelskiego za źle skoszony trawnik, czy zbyt głośne słuchanie na słuchawkach Ave Maria).

I teraz wyjaśnienie tytułu:

Otóż wolność boli, bo trzeba się liczyć z konsekwencjami wyborów, z konsekwencjami czynów. Nie ma zmiłuj (chyba, że ktoś kupił prokuratora, albo skład sędziowski). Za wszystko trzeba zapłacić – za mięso, za prąd, za dodatkowe lekcje angielskiego, za rozjechanie ojca rodziny na pasach.

Jeśli chcemy być wolni, to musimy godzić się na kary i nie możemy liczyć na pobłażliwość, gdy powiemy złapani na kolejnym wykroczeniu/ przestępstwie: „oj, no wiem, że potrąciłem kobietę na pasach i nie mam prawa jazdy, bo mi je zabrali za jazdę po pijaku, ale ja teraz tylko samochód do garażu srylion kilometrów stąd wstawiałem”…

Ale jeśli jesteśmy wolni, wtedy możemy powiedzieć „państwu”, żeby się od nas odczepiło, jeśli nic złego nikomu nie zrobiliśmy. A w jakim jesteśmy stanie, to tego „państwa” nie może to obchodzić.

 

A już wkrótce przedstawimy oficjalne dane dotyczące różnych zdarzeń drogowych by oprócz „ideologicznego”, przedstawić również „statystyczne” uzasadnienie prezentowanego przez nas podejścia do kwestii „drogowego terroryzmu”.

Brak postów do wyświetlenia