Nie trzeba pracować, udowadniać niskich dochodów, chodzić po urzędach i składać wniosków. Każdy Polak w wieku produkcyjnym może dostać 1300 zł miesięcznie przez dwa lata – tak zakłada nowy program zakładający wprowadzenie dochodu bezwarunkowego. Na razie w kilku gminach w woj. warmińsko-mazurskim. Czy budżet państwa sfinansuje ten program?
Co to jest bezwarunkowy dochód podstawowy?
To świadczenie wypłacane każdemu w równej wysokości, bez kryterium dochodowego. Nikt nie narzuca, na co mają być wydawane te pieniądze. Socjologowie chcą zbadać m.in. dochody, oszczędności, sytuację mieszkaniową, poczucie zadowolenia z życia, zmiany w relacjach międzyludzkich czy zagrożenie przestępczością. Taki dochód testowano w Finlandii, gdzie przez dwa lata 2 tys. bezrobotnym wypłacano po 560 euro miesięcznie. Eksperyment trwa także w Niemczech, gdzie w ramach testu, przez trzy lata, 122 osoby otrzymują 1200 euro miesięcznie.
Wiele krajów prowadzi eksperyment polegający na wypłacie obywatelom pieniędzy – bez względu na ich dochody, na to czy pracują, czy też są bezrobotne. Ma na celu wyrównywanie szans biedniejszych i zamożniejszych obywateli. Teraz takie doświadczenie – na razie w kilku gminach – chcą przeprowadzić naukowcy. Wybrali województwo warmińsko-mazurskie. Dlaczego?
– Kiedy sprawdzimy wskaźniki bezrobocia, biedy, widać, że sytuacja jest tam trudna. To region mocno dotknięty przez skutki transformacji ustrojowej, ale też przez zamknięcie małego ruchu granicznego z Rosją – mówi Faktowi socjolog dr Maciej Szlinder, który jest zaangażowany w eksperyment. Z pierwszych szacunków wynika, że z programu może skorzystać ok. 5000 osób.
Na czym miałby polegać ten program? Każda osoba w wieku produkcyjnym mogłaby dostawać po 1300 zł miesięcznie przez dwa lata.
Co jednak ważne, z programu byłyby wykluczone dzieci (na nie rodzice dostają 500+), a także seniorzy.
Program może ruszyć za dwa lata, w tej chwili pomysłodawcy szukają funduszy na ten cel. Mają nadzieję, że dopłaci do tego budżet państwa. – Wbrew pozorom, to nie są duże pieniądze. Są różne warianty, najdroższy kosztowałby tyle, ile połowa przekopu Mierzei Wiślanej – mówi Radomir Matczak związany ze Stowarzyszeniem Warmińsko-Mazurskich Gmin Pogranicza.