Wypadek Otylii Jędrzejczak to z pewnością największy dramat polskiej mistrzyni. Przypomnijmy, że w wyniku zdarzenia zginął młodszy brat sportsmenki – Szymon. Co tak naprawdę wydarzyło się 1 października 2005 roku?
Wypadek Otylii Jędrzejczak – dzień, który zmienił wszystko
Do zdarzenia doszło pod Miączynem, niedaleko Płońska, dokładnie na drodze nr 62. Kierująca samochodem marki Chrysler, Otylia Jędrzejczak wykonała manewr mający na celu wyprzedzenie kilku ciężarówek. Po zjeździe na lewy pas dostrzegła jednak jadący z naprzeciwka Fiat Uno. Chcąc uniknąć czołowego zderzenia, zjechała na pobocze. W pewnym momencie auto z impetem uderzyło w drzewo, a następnie niemal całkowicie się roztrzaskało. W międzyczasie pojazd kilkukrotnie dachował. Na miejscu kierowcy i pasażera można było dostrzec przednią szybę oraz słupki. 19-letni Szymon Jędrzejczak zginął na miejscu. Otylia natomiast na kilka dni trafiła do szpitala. Choć poniosła kilka obrażeń, to lekarze już po krótkim czasie orzekli, że stan jest stabilny, a jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Dużo gorzej było z samopoczuciem psychicznym, dlatego pływaczka od razu została otoczona opieką psychologa.
Wypadek Otylii Jędrzejczak – wyrok sądu
Za nieumyślne spowodowanie wypadku Otylia Jędrzejczak została skazana na 9 miesięcy ograniczenia wolności, prace społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie oraz zakaz prowadzenia pojazdów przez rok. Obrona walczyła o uniewinnienie pływaczki tłumacząc się tym, że sędziowie również podróżują samochodami. Zdają więc sobie sprawę z tego, że niektóre okoliczności na drodze nie są jednoznaczne. Ponadto odwołano się do życiowego dramatu, jakim niewątpliwie okazała się tragiczna śmierć najbliższej osoby. Prokuratura pozostała jednak nieugięta. Według niej wyprzedzanie innych pojazdów za jadącym naprzeciw autem automatycznie traci się widoczność innych pojazdów jadących z przeciwka. W związku z tym w żaden sposób nie została zachowana zasada ostrożności, która jest kluczowym elementem bezpieczeństwa ruchu drogowego. Otylia Jędrzejczak została uznana winną wypadku, mimo wielu nieścisłości związanych, chociażby ze sprzecznymi zeznaniami świadków. Ponadto droga, która miała być uważana za niebezpieczną, nie była odpowiednio oznakowana.
Wypadek Otylii Jędrzejczak – poczucie winy
Choć sąd potraktował pływaczkę stosunkowo łagodnie, to opinia publiczna nie była już dla kobiety tak łaskawa. Z racji spowodowania wypadku, na Otylię Jędrzejczak wylał się ogromny hejt. Ona sama nadal dźwiga ogromną ranę w sercu. Dowodem może być, chociażby wpis, który opublikowała jakiś czas temu w swoich mediach społecznościowych. „Są takie dni, godziny, minuty, sekundy, które zmieniają wszystko. Gdy życie zmienia swe kolory, gdy cisza przeraża i nic już nie jest jak dawniej, nic nie smakuje tak samo, nic nie wygląda jak wcześniej. Zaczynasz patrzeć na wszystko inaczej… jedyne, co pozostaje to kamień w sercu i wspomnienia” – napisała. Z kolei w jej biografii pt. „Otylia. Moja historia” możemy przeczytać, że dosłownie na chwilę przed wypadkiem, brat powiedział jej, że nie zależnie od wszystkiego, zawsze będzie ją kochał. 19-letni Szymon Jędrzejczak tuż przed tragicznym zdarzeniem dostał się na AWF. Podobnie jak jego siostra był pływakiem i w przyszłości marzył o podobnych, sportowych sukcesach.
Wypadek Otylii Jędrzejczak – to nie był jedyny dramat
Pływaczka niewątpliwie jest jedną z najbardziej utytułowanych sportsmenek w naszym kraju. Specjalizująca się w stylu motylkowym, została mistrzynią olimpijską, dwukrotną mistrzynią świata, pięciokrotną mistrzynią Europy, a także trzykrotną rekordzistką świata. Od 2015 roku jest w związku z Pawłem Przybyłą – nauczycielem wychowania fizycznego. Para ma dwoje dzieci – córkę Marcelinę i syna Grzegorza. Choć wypadek Otylii Jędrzejczak na zawsze odmienił jej życie, to nie był jednak jedyną dramatyczną sytuacją, z którą musiała się zmierzyć. W wywiadzie w 2019 roku wyznała, że przed laty poroniła. Jej ówczesny partner odszedł od niej, zostawiając ją zupełnie samą. Kobieta popadła w depresje, zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek będzie mogła zostać matką. Przykład sportsmenki jest kolejnym dowodem na to, że ludzkie dramaty mogą spotkać także osoby publiczne. One z kolei swoim przykładem pragną pokazać swoją jedność z osobami, które spotkał podobny los.
Przeczytaj także: Od pasji do tragedii – wypadek Macieja Ziętarskiego