Podziwiał go wielki Real Madryt, a zatrzymała ukochana Warszawa. Zmarł Lucjan Brychczy

55

Radio Bezpieczna Podróż online!

Słuchaj muzyki, rozmów oraz najnowszych serwisów informacyjnych. Możesz słuchać nas na wszystkich urządzeniach.

Lucjan Brychczy
Dziś w nocy zmarł popularny "Kici"

Wiadomość o śmierci Lucjana Brychczego, legendarnego piłkarza Legii Warszawa, wstrząsnęła dziś Łazienkowską 3. Odszedł 2 grudnia 2024 roku, w wieku 90 lat. Dla wielu kibiców jego postać była symbolem pasji, talentu i niezłomności. Człowiek, który marzył o karierze boksera, stał się jednym z najwybitniejszych techników w historii polskiej piłki nożnej, a jego życie było pełne niezwykłych historii. Podziwiał go wielki Real Madryt, a zatrzymała ukochana Warszawa. Zmarł Lucjan Brychczy.

Podziwiał go wielki Real Madryt, a zatrzymała ukochana Warszawa. Zmarł Lucjan Brychczy

Lucjan Brychczy urodził się w Nowym Bytomiu (obecnie część Rudy Śląskiej), w tradycyjnej śląskiej rodzinie. Jako młody chłopak chciał być bokserem, jednak ojciec, powstaniec śląski i wojskowy, zakazał mu uprawiania tej dyscypliny. „To sport ogłupiający i niebezpieczny” – powiedział, otwierając Lucjanowi drzwi do futbolu. Zamiast rękawic, Brychczy chwycił za piłkę. Już na podwórku wyróżniał się nadzwyczajnym talentem. Gdy grał z rówieśnikami, musiał ustawiać się przeciwko trzem przeciwnikom, by gra miała sens – jego umiejętności były tak wielkie, że przewyższały wszystkich wokół.

Młody Lucjan był dostrzegany przez śląskie kluby, ale próby w Ruchu Chorzów zakończyły się fiaskiem. Jak wspominał po latach, dano mu za duże buty i potraktowano obojętnie. „Ich strata” – mówił, bo już dwa lata później grał w reprezentacji Polski. Śląskie kluby przegrały rywalizację o niego z… warszawską Legią, która ściągnęła go podstępem do stolicy.

Podstęp, który zmienił życie

Do Warszawy Lucjan Brychczy trafił w nietypowych okolicznościach. „Przyjechał do mnie podpułkownik z CWKS z kartą zgłoszeniową i mówi, że jadę do stolicy” – wspominał. Zastraszony, uwierzył, że wcześniejsze wstąpienie do wojska skróci mu służbę. Jak się później okazało, zamiast na chwilę, został na całe życie. Dla chłopaka ze Śląska, przyzwyczajonego do swojskiej gwary i bliskich relacji rodzinnych, Warszawa była szokiem. Stolica wciąż podnosiła się z ruin, ale jednocześnie przyciągała swoją energią. Z czasem stała się dla niego domem.

Legendarne „Epin, Kici, Pikum, Pakum”

W CWKS Legia Warszawa Brychczy szybko zyskał status gwiazdy. Był częścią słynnej taktyki Jana Steinera, która stała się tematem anegdot. „Epin, Kici, pikum pakum, Ernest szus, eins nul CWKS” – mawiał Steiner, co tłumaczyło się na prosty schemat gry: Kowal do Brychczego, Brychczy do Pola, Pol strzela gola. Proste? Dla Lucjana – jak najbardziej. Zawodnik znany z nienagannej techniki czarował kibiców, stając się jednym z ulubieńców Warszawy.

To właśnie za czasów Brychczego Legia rozpoczęła swoje złote lata, zdobywając pierwsze tytuły mistrzowskie i wkraczając na międzynarodowe areny. Zagrał w półfinale Pucharu Europy w sezonie 1969/70, gdzie jego bramki zapewniły Legii pamiętne zwycięstwa nad UT Arad czy Galatasaray. Sam jednak podkreślał, że największą radość sprawił mu pierwszy tytuł mistrza Polski. „Graliśmy w Sosnowcu. Gospodarze mieli przygotowane święto, orkiestrę, a ja im to wszystko popsułem” – wspominał z uśmiechem.

Real Madryt – szansa, która przepadła

Lucjan Brychczy był tak dobry, że o jego umiejętnościach mówiło się nawet w kontekście Realu Madryt. „Prezesi Realu chwalili moją technikę, mówili, że chętnie widzieliby mnie w swoim klubie” – wspominał. Josef Masopust, słynny czeski piłkarz, powiedział kiedyś, że Brychczy bez problemu poradziłby sobie w największym klubie świata. Jednak w czasach żelaznej kurtyny i ścisłej kontroli nad sportowcami, transfer na Zachód był niemożliwy.

Trener, mentor, legenda

Po zakończeniu kariery zawodniczej Brychczy został w Legii jako trener. Wychował kolejne pokolenia piłkarzy, stając się mentorem dla młodych adeptów futbolu. Jego doświadczenie i wiedza były nieocenione, a postawa na boisku i poza nim – wzorem do naśladowania.
Lucjan Brychczy do końca życia mieszkał w Warszawie, w mieszkaniu przy ul. Świętokrzyskiej, które kiedyś niechętnie zaakceptowała jego żona Małgorzata. „Na początku nie chciała o tym słyszeć, ale później zakochała się w stolicy tak jak ja” – mówił. Spacerowali razem po Łazienkach, odwiedzali Nowy Świat i bazar przy Hali Mirowskiej. „Tam zawsze mnie pamiętają” – dodawał z uśmiechem.

Żegnaj, Kici

Lucjan Brychczy nie był tylko piłkarzem – był żywą historią polskiego futbolu, symbolem Legii Warszawa i całego Śląska. Choć już odszedł, jego legendę opowiadać będą kolejne pokolenia kibiców. Jego niezwykłe bramki, technika i charyzma pozostaną w pamięci tych, którzy mieli szczęście go oglądać.

Warszawa, Polska i futbol straciły dziś wielkiego człowieka.

——–

Przeczytaj też ponadto o: Ależ show! Magiczny wieczór i wyjątkowy hołd dla legendy… (zobacz)

Dziękujemy że przeczytałeś ten artykuł, przygotowany przez naszą redakcję składającą się z osób z niepełnosprawnościami.

Pierwsza w UE radiowa i portalowa redakcja z niepełnosprawnościami

Ponadto prowadzimy restaurację ZDRÓWKO którą wspiera Jarosław Uściński

Wspomoż fundację - Przekaż 1.5% podatku

Jesteśmy medium składającym się z osób z niepełnosprawnościami. Jeśli czytasz nasze wiadomości i podoba Ci się nasza praca to zostań naszym czytelnikiem.

Jak widzisz na naszym portalu nie ma żadnych reklam. Jest to możliwe dzięki takim jak TY.

  • Nr. rach. bankowego: 02 1750 0012 0000 0000 3991 4597
  • KRS: 0000406931
  • NIP: 5361910140

Przekaż nam swoje 1,5% a dzięki temu nadal nie będziemy zamieszczać reklam a TY będziesz czytał czysty tekst mając świadomość że przyczyniłeś się do jego napisania.

Brak postów do wyświetlenia