?Skandynawia od lat stawia na hydroenergetykę, co sprawia, że jej mieszkańcy mają tani i stabilny prąd. Elektrownie wodne w Norwegii, Szwecji i Finlandii dostarczają większość energii, a ich działanie nie zależy od pogody. Rzeki płyną nieustannie, woda magazynuje energię, a hydroelektrownie pracują bez przerw. Efekt? Stabilne dostawy i niskie ceny po prostu tani prąd.
W Norwegii ponad 90% energii pochodzi z elektrowni wodnych. Dzięki temu prąd kosztuje grosze, a Skandynawowie mogą ogrzewać domy elektrycznie. Nie potrzebują pieców, pomp ciepła ani skomplikowanych systemów. Wystarcza zwykłe ogrzewanie oporowe, czyli zwykłe grzałki, które u nas kojarzą się z ogromnymi rachunkami. Gdy energia jest tania, nawet ogrzewanie elektryczne staje się rozsądne.
Zielony Ład w Polsce i Niemczech – dlaczego to nie działa? – Skandynawia ma tani prąd
Polska i Niemcy uwierzyły w bajki o wiatrakach i panelach fotowoltaicznych jako rozwiązaniu wszystkich problemów energetycznych. Tylko nikt nie pomyślał, co się stanie, gdy zabraknie wiatru i słońca.
Zimą dni są krótkie, a fotowoltaika działa na minimalnej wydajności. Noce są długie, a wtedy nie produkuje prądu wcale. Do tego dochodzi śnieg, który przykrywa panele, i mróz, który obniża ich sprawność. Wiatraki też zawodzą, bo gdy nie ma wiatru, nie generują prądu. Nagle okazuje się, że miliardy euro zainwestowane w OZE (Odnawialne Źródła Energii) nie zapewniają stabilnych dostaw prądu.
Efekt? Prąd staje się dobrem luksusowym. Ceny rosną, firmy przenoszą się do krajów z tańszą energią, a zwykli ludzie płacą gigantyczne rachunki. Niemcy, zamiast korzystać z nowoczesnych technologii, wracają do węgla, bo nie mają innego wyjścia. Próbują ratować sytuację, ale politycy udają, że wszystko idzie zgodnie z planem.
Polska potrzebuje rozsądnej polityki energetycznej
Polska ma potencjał, by wrócić do energetyki wodnej. PRL budował małe i średnie elektrownie wodne, które działały przez dekady. Teraz, zamiast bezsensownie pompować miliardy w wiatraki i panele, warto postawić na coś, co naprawdę się sprawdza.
Każda rzeka to potencjalne źródło taniej energii. W Polsce mamy setki miejsc, gdzie można zbudować małe hydroelektrownie. One nie tylko dostarczą prąd, ale też pomogą w regulacji rzek i zapobiegną powodziom. Do tego są ekologiczne, nie wymagają kosztownych dotacji i działają stabilnie przez cały rok.
Jeśli rząd przeznaczy część dotacji z OZE na rozwój hydroenergetyki, Polska może mieć tanią i czystą energię, która nie będzie uzależniona od pogody. Nie trzeba od razu budować gigantycznych tam. Wystarczy postawić setki mniejszych elektrowni, które razem stworzą system niezależny od importu i kaprysów pogody.
Nadzieja na przyszłość – możemy to zmienić
Politycy często podejmują decyzje pod wpływem lobbystów i modnych trendów. Ale ludzie mają coraz większą świadomość i nie dadzą się nabrać na drogi, nieskuteczny Zielony Ład. Obywatele zaczynają rozumieć, że prąd musi być tani, jeśli gospodarka ma się rozwijać. W USA i Chinach nie ma takich absurdów. Tam liczy się efektywność, a nie ideologia.
Jeśli Polska skupi się na energii wodnej, może stać się liderem w Europie. Mamy rzeki, mamy technologie i mamy ludzi, którzy wiedzą, jak to zrobić. Wystarczy odwaga, by zmienić kurs i nie popełniać błędów Niemiec.
Czas na zdrowy rozsądek. Możemy mieć tani prąd i silną gospodarkę, jeśli zaczniemy myśleć logicznie. Energetyka wodna działa w Skandynawii, więc może działać i u nas. Wystarczy przestać marnować pieniądze na nieskuteczne rozwiązania i zacząć inwestować w sprawdzone technologie.