Sejm jako jedyne miejsce w Polsce, gdzie „praca pod wpływem” uchodzi bezkarnie. W polskim Sejmie można legalnie pić alkohol, będąc w pracy. Wystarczy zejść na dół do restauracji sejmowej albo baru klubowego. Nikt nie zapyta, czy to kawa, czy wódka. Poseł może wypić 50 gram albo dwa piwa i wrócić na głosowanie. W żadnym innym miejscu pracy w Polsce taki proceder nie przejdzie bez konsekwencji. Tu jednak nikomu nie przeszkadza, że ktoś może podjąć decyzję o ustawie wpływającej na bezpieczeństwo państwa będąc po alkoholu. To sytuacja skandaliczna, a jednocześnie zupełnie normalna dla świata polityki. Nietrzeźwi posłowie to plaga.
Sprawa Ministra Andrzeja Szejny wywołała ponowną dyskusję o piciu polityków.
Wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna znalazł się w centrum kontrowersji po ujawnieniu informacji o jego problemach z nadużywaniem alkoholu. W marcu 2025 roku media doniosły, że Szejna wielokrotnie pojawiał się w Sejmie w stanie nietrzeźwym, co budziło zaniepokojenie wśród jego współpracowników oraz opinii publicznej. W odpowiedzi na te zarzuty, polityk przyznał się do choroby alkoholowej, informując, że przeszedł terapię i odzyskał kontrolę nad swoim zdrowiem. Dodatkowo, Szejna zapowiedział podjęcie kroków prawnych przeciwko byłej posłance Beacie Maciejewskiej, która oskarżyła go o pobicie młodej działaczki partyjnej dziewięć lat wcześniej. Te wydarzenia rzucają cień na działalność wiceministra, zwłaszcza w kontekście jego dostępu do informacji o klauzuli „ściśle tajne” oraz pełnienia funkcji publicznych wymagających najwyższego poziomu zaufania i odpowiedzialności.
Nietrzeźwi posłowie to nie wyjątki, to polityczna codzienność
W ostatnich latach media ujawniły liczne przypadki posłów pod wpływem alkoholu. Ryszard Wilk z Konfederacji pojawił się pijany w sali plenarnej i został wyproszony przez marszałka. Wcześniej znaleziono go na jezdni w stanie nietrzeźwym. Takie przypadki nie są rzadkością. Sławomir Neumann z Platformy Obywatelskiej tłumaczył się z piwa wypitego w przerwie obrad. Elżbieta Kruk z PiS także miała incydenty związane z alkoholem. Żaden z nich nie poniósł realnych konsekwencji. Te sytuacje pokazują, że posłowie nie czują się zobowiązani do trzeźwości podczas pracy nad ustawami. Czują się ponad prawem, które sami tworzą.
Brak kar i reakcji to ciche przyzwolenie na sejmową libację – Nietrzeźwi posłowie
W Sejmie nie istnieją żadne stałe mechanizmy sprawdzania trzeźwości posłów. Nikt nie kontroluje, czy parlamentarzyści piją, ani jak wracają na salę po kieliszku. Gdyby to był zwykły urzędnik, już dawno straciłby pracę. W Sejmie jednak wystarczy legitymacja posła, by nie odpowiadać za swoje czyny. Szymon Hołownia zapowiedział możliwość badania alkomatem, ale konkretów brak. Brak przepisów, brak zasad, brak odpowiedzialności. To nie jest demokracja. To polityczna samowola w luksusowych warunkach.
Nietrzeźwi posłowie głosują nad ustawami kluczowymi dla narodu
W ostatnich miesiącach Sejm procedował ustawy dotyczące obronności, finansów publicznych i energetyki. Posłowie decydowali o przyszłości polskich emerytur, bezpieczeństwa militarnego i polityki wobec Rosji. Czy każdy z nich był trzeźwy? Nikt nie wie. I właśnie to jest największy dramat. Wyborcy mają prawo wiedzieć, kto podejmuje decyzje – i w jakim stanie. Skoro w szkole nie wolno uczyć dzieci po alkoholu, dlaczego można rządzić krajem po kieliszku?
Pora skończyć z politycznym immunitetem dla pijących w pracy
Społeczeństwo nie może dłużej tolerować polityków, którzy traktują Sejm jak prywatny klub. Nie chodzi tu o moralność, ale o odpowiedzialność. Skoro tworzą prawo, niech przestrzegają minimum przyzwoitości. Jeśli poseł pije w pracy, niech odpowiada tak samo jak zwykły obywatel. Czas skończyć z milczeniem i tuszowaniem takich sytuacji. Opinie publiczne i media muszą wymusić zmiany. Bo jeśli pozwolimy im dalej pić – w końcu wypiją też naszą demokrację. Nietrzeźwi posłowie to codzienność, nikt im nic nie może zrobić a my na nich płacimy podatki!!!