
Sygnaliści na celowniku: Upadek zaufania do państwa. Afera wokół Hanny Radziejowskiej, sygnalistki z Instytutu Pileckiego, ujawniła głęboki kryzys w podejściu urzędników do ochrony osób zgłaszających nieprawidłowości. Mimo apeli o poufność, jej zgłoszenie wyciekło do osoby, której dotyczyło, co wprost doprowadziło do jej zwolnienia. To nie tylko rażące naruszenie procedur, ale przede wszystkim sygnał, że obawy sygnalistów przed działaniami odwetowymi są w pełni uzasadnione. Działania te pokazują, że instytucje, które powinny zapewniać bezpieczeństwo, stają się źródłem zagrożenia. Szybko pozbyć się patrzących na ŁAPY i dalej robimy co chcemy?
pozbyć się patrzących na ŁAPY – Cyniczna gra słów i podważanie zaufania
Odpowiedź Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, która podważa status Hanny Radziejowskiej jako sygnalistki, jest cyniczną grą słów, obliczoną na uniknięcie odpowiedzialności. Twierdzenie, że pracownik, który przyznał jej ochronę, nie miał do tego uprawnień, to pretekst, który podważa fundamenty wiarygodności państwa. Jak słusznie zauważają komentatorzy, takie tłumaczenie “nie jest do obrony” i jedynie podkopuje zaufanie do samej ustawy o ochronie sygnalistów, która ma być gwarantem bezpieczeństwa dla wszystkich, którzy zdecydują się ujawnić korupcję lub inne nadużycia.
Zimny prysznic dla przyszłych sygnalistów
Sprawa Radziejowskiej działa jak zimny prysznic dla każdego, kto rozważa ujawnienie nieprawidłowości. Zwolnienie sygnalistki i próba pozbawienia jej statusu wysyła jednoznaczny i brutalny sygnał: “nawet się nie ważcie”. Zamiast traktować sygnalistów jako “zawór bezpieczeństwa demokracji”, jak określa ich jeden z dziennikarzy, urzędnicy sprawiają, że stają się oni ofiarami systemu. Skutkiem jest paraliż strachu, który powstrzyma ludzi przed działaniem w interesie publicznym, co z kolei prowadzi do braku przejrzystości i bezkarności.
Dlaczego uczciwość musi kosztować?
Zachowanie urzędników w tej sprawie to przykład głęboko zakorzenionego problemu: braku poszanowania dla prawości i uczciwości zwykłych pracowników. Radziejowska, działając w zgodzie z własnym sumieniem, podjęła ryzyko, aby zwrócić uwagę na problem. Jednakże, zamiast zostać potraktowana jako sojusznik w walce o uczciwość, została sprowadzona do roli problemu, którego należy się pozbyć. Ten incydent rzuca światło na fakt, że w systemie, gdzie ceni się lojalność partyjną lub korporacyjną bardziej niż prawość, uczciwość staje się rzadkim i kosztownym towarem.
Prawość pracownika – fundament uczciwego państwa
W kontraście do urzędniczej postawy, to właśnie prawość zwykłych pracowników, takich jak Hanna Radziejowska, stanowi o zdrowiu państwa. To ich odwaga, by sprzeciwić się nieprawidłowościom, jest prawdziwym gwarantem, że system nie pogrąży się w korupcji i nadużyciach. Mimo że ich działania są ignorowane lub karane przez urzędników, to właśnie ci sygnaliści są cichymi bohaterami. Tymi którzy swoją postawą bronią interesu publicznego. Ich rola jest nie do przecenienia. To na ich postawie powinno się budować zaufanie do instytucji, a nie na cynicznych wymówkach.
pozbyć się patrzących na ŁAPY – Zwolnili sygnalistkę, bo ujawniła prawdę. A urzędnicy? Podważają jej status. 😠
Urzędnicza logika w pigułce: nie chronimy tych, którzy działają w interesie publicznym, a potem udajemy, że “pomyłka” zniszczyła komuś życie. To nie jest błąd, to celowe działanie, które ma zniechęcić każdego z nas.
Masz dość bezkarności i arogancji władzy? Czas to zmienić.
Udostępnij ten post i dołącz do ruchu, który walczy o państwo, w którym uczciwość jest normą, a nie wyjątkiem!







































