Ministra edukacji Barbara Nowacka ogłosiła dziś, że planowany na rok szkolny 2025/2026 przedmiot edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowy. Decyzja, choć podyktowana obawą przed eskalacją politycznych napięć, spotkała się z ostrą krytyką ze strony ekspertów, nauczycieli i rodziców, którzy podkreślają, że dostęp do rzetelnej wiedzy o zdrowiu jest prawem każdego dziecka.
– Widząc te napięcia, ja też muszę ochronić szkołę przed awanturą polityczną – tłumaczyła Nowacka w wywiadzie dla RMF FM. Dodała, że po zakończeniu 2025 roku planowana jest ewaluacja programu, która pozwoli ocenić jego skuteczność. Edukacja zdrowotna: kontrowersje, polityka i potrzeba reformy.
Edukacja zdrowotna: kontrowersje, polityka i potrzeba reformy.
Ten przedmiot, będący wspólnym projektem resortów edukacji, zdrowia oraz sportu, miał pierwotnie zastąpić wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ). Wstępny program obejmuje 10 modułów, dostosowanych do wieku uczniów, które poruszają tematy zdrowia fizycznego, psychicznego, odżywiania i aktywności fizycznej.
Jednak plan wprowadzenia tego przedmiotu spotkał się z gwałtowną reakcją różnych środowisk, w tym Konferencji Episkopatu Polski. Biskupi, powołując się na konstytucyjne prawo rodziców do decydowania o wychowaniu swoich dzieci, uznali edukację zdrowotną za niezgodną z ustawą zasadniczą.
Polityka czy troska o dzieci?
Rządzący próbują znaleźć kompromis. Premier Donald Tusk, który wcześniej popierał wprowadzenie obowiązkowej edukacji zdrowotnej, zmienił stanowisko, deklarując, że „dobrowolność jest lepsza niż przymus”. Podobną opinię wyraził wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, podkreślając, że edukacja zdrowotna jest potrzebna, ale nie może być „podlana ideologicznym sosem”.
– Ktoś znów pomylił MON z MEN – ironizowała ministra Nowacka, odpowiadając na zarzuty ze strony Kosiniaka-Kamysza, który sugerował, że rząd powinien unikać ideologizacji edukacji.
Dlaczego edukacja zdrowotna budzi tyle emocji?
Eksperci wskazują, że zaostrzenie debaty wokół edukacji zdrowotnej jest efektem polaryzacji społecznej. Magdalena Biejat, kandydatka Lewicy na prezydenta, podkreśliła w „Rozmowie Piaseckiego”, że rezygnacja z obowiązkowego charakteru przedmiotu to „gruby błąd”.
– Dzieci zasługują na dostęp do wiedzy. Nie każde dziecko ma możliwość uzyskania tej wiedzy w domu – mówiła Biejat. Ponadto dodając, że brak powszechnej edukacji zdrowotnej pogłębi istniejące nierówności.
Decyzja o nieobowiązkowym charakterze przedmiotu wywołała liczne protesty. Na początku grudnia na Placu Zamkowym w Warszawie prózorganizowano manifestację pod hasłem „Tak dla edukacji, nie dla deprawacji”. Oprócz tego, z kolei do mediów trafił list otwarty obrońców programu edukacji zdrowotnej. Podkreślano w nim, że „dzieci, które nie mają dostępu do wiedzy w domu, powinny mieć możliwość zdobycia jej w szkole”.
Co dalej?
Choć program jeszcze nie wszedł w życie, już dziś widać, jak trudnym wyzwaniem jest jego wdrożenie. Dyskusje o obowiązkowym lub dobrowolnym charakterze zajęć zdają się być jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Kluczowe pytanie brzmi: czy system edukacyjny jest gotowy na tak istotną reformę w obliczu tak dużych podziałów społecznych i politycznych?
Jedno jest pewne – edukacja zdrowotna to nie tylko kwestia polityczna, ale przede wszystkim społeczna. Jej losy będą testem na to, czy Polska jest w stanie stworzyć szkołę otwartą na potrzeby młodego pokolenia.
Przeczytaj też o: Zablokowana Warszawa: jak wizyty światowych przywódców zamieniają stolicę w chaos
Pierwsza w UE redakcja radiowa i portalowa współtworzona przez osoby z niepełnosprawnościami
Ponadto prowadzimy restaurację ZDRÓWKO którą wspiera Jarosław Uściński