
Chińska Ekspansja. Przez dekady europejski rynek motoryzacyjny przypominał prywatny folwark. Nasi rodzimi giganci – marki takie jak Mercedes, BMW czy koncern VAG z Audi na czele – dyktowali warunki, ustalali trendy i, co najważniejsze, kształtowali ceny. My, europejscy klienci, przyzwyczailiśmy się, że za “niemiecką jakość” czy “francuski komfort” trzeba słono płacić. Ale czy na pewno aż tyle? Coś tu od dawna nie grało.
Amerykański Paradoks – Ten Sam Europejski Samochód Tańszy w USA
Jako redakcja “Bezpieczna Podróż” od lat przyglądaliśmy się globalnym rynkom i jedna rzecz nie dawała nam spokoju. Jak to możliwe, że ten sam model Mercedesa, Audi czy BMW, wyprodukowany w Europie, po przetransportowaniu przez Atlantyk, opłaceniu cła, dostosowaniu do lokalnych regulacji i przejściu przez całą amerykańską sieć logistyczną, potrafił być w salonie w USA tańszy dla klienta detalicznego o 20, a czasem nawet 30 procent?
Mercedes tańszy w USA, to samo w przypadku AUDI i BMW
| Model | Cena w USA (USD) | Cena w Polsce (PLN) | Cena w Polsce (przeliczona na USD) |
| Mercedes-Benz E 350 | od $62,450 | brak modelu | brak modelu |
| Mercedes-Benz E 200 | brak modelu | od 269 900 zł | ok. $74,765 |
| Mercedes-Benz E 300 e | brak modelu | od 315 900 zł | ok. $87,507 |
| Mercedes-Benz S 500 4MATIC (odpowiednik S 450) | od $117,300 | od 601 000 zł | ok. $166,482 |
| Mercedes-Benz S 450 d 4MATIC (diesel) | brak modelu | od 567 400 zł | ok. $157,175 |
| Mercedes-Benz S 400 d 4MATIC (diesel, starszy model) | brak modelu | ok. 499 000 zł (cena używanego z 2023) | ok. $138,227 |
Przez lata tłumaczono nam to różnicami w wyposażeniu (choć często auta w USA były lepiej wyposażone w standardzie), inną polityką podatkową (co nie wyjaśniało aż tak drastycznych różnic w cenie netto) lub skalą rynku. Prawda jest jednak brutalna: europejscy producenci, czując się monopolistami na własnym podwórku, po prostu mogli sobie pozwolić na znacznie wyższe marże. Wiedzieli, że europejski klient i tak kupi, bo alternatywy premium były ograniczone. Czuli się jedynymi władcami europejskiego rynku.
Nadszedł Smok: “Blada Panika” w Stuttgarcie i Monachium
Aż tu nagle, około trzech lat temu, na poważnie rozpoczęła się chińska ekspansja. Na rynek weszli gracze, którzy nie bawili się w subtelności. Zaoferowali nowoczesne technologie (szczególnie w segmencie EV), odważny design, bogate wyposażenie i, co najważniejsze, cenę, która dla wielu europejskich klientów była szokująco atrakcyjna.
W centralach europejskich koncernów zapanowała, jak to lubimy nazywać, “blada panika”. Monolit zaczął pękać. Nagle okazało się, że klient ma wybór. I tu zaczyna się najdziwniejsza część tej historii.
Obrona Marży Zamiast Walki o Klienta?
Logika rynkowa podpowiadałaby: skoro pojawia się groźny konkurent z niższymi cenami, trzeba natychmiast obniżyć swoje, by obronić udział w rynku. Ale co zrobili europejscy giganci?
Zamiast ciąć ceny, obserwowaliśmy dziwne ruchy. Pojawiały się komunikaty o “dostosowywaniu produkcji”, “optymalizacji zatrudnienia” i konieczności skupienia się na najbardziej rentownych, luksusowych modelach. W praktyce wyglądało to tak, jakby producenci woleli spowolnić produkcję i sprzedawać mniej, byle tylko utrzymać astronomicznie wysokie marże, do których przywykli.
Szczerze mówiąc, trudno było nam zrozumieć tę strategię. Czy naprawdę wierzyli, że klient, mając do wyboru świetnie wyposażony, nowy samochód za 150 tysięcy, wciąż będzie cierpliwie czekał rok na gorzej wyposażony model europejski za 220 tysięcy, tylko dla “prestiżu”?
Wyglądało to na próbę przeczekania nawałnicy, licząc, że chińskie marki nie utrzymają tempa lub że uda się je zablokować regulacjami. Była to strategia arogancji, która odbiła się na klientach i, potencjalnie, na pracownikach fabryk, którym groziły przestoje.
Chińska Ekspansja – Obniżki? Tak, Ale Jakby “Za Karę”
Teraz, po mniej więcej trzech latach od rozpoczęcia chińskiej ofensywy, coś drgnęło. Niektórzy producenci, jakby zorientowawszy się, że klienci naprawdę zaczęli odchodzić do salonów konkurencji, nieśmiało zaczynają ogłaszać obniżki. Volkswagen tnie ceny swoich elektryków, podobne ruchy widać u innych.
Tylko czy to nie jest trochę za późno? Mamy wrażenie, że te obniżki są spóźnione i wciąż nie odzwierciedlają prawdziwej presji rynkowej. Przez lata budowano narrację o “nieuchronnym wzroście cen”, a teraz, gdy konkurencja wymusiła korektę, robi się to niechętnie i w ograniczonym zakresie.
Dla nas, konsumentów i obserwatorów rynku, wniosek jest jeden: przez dekady płaciliśmy “podatek od braku konkurencji”. Chińska ekspansja, niezależnie od tego, co myślimy o jej geopolitycznych aspektach, brutalnie obnażyła ten mechanizm.
Okazało się, że samochody wcale nie musiały być tak drogie. Po prostu mogły, bo nikt nie rzucił wyzwania starym królom. Teraz wyzwanie nadeszło, a królowie, zamiast walczyć, wydają się być obrażeni, że ktoś śmiał przerwać im ucztę. Dla nas, klientów, to jednak dobra wiadomość. Bo prawdziwa “Bezpieczna Podróż” to także taka, która jest bezpieczna dla naszego portfela.
Koniec El Dorado dla europejskich gigantów? 🚗💨
Przez dekady dyktowali ceny, które w Europie były absurdalnie wyższe niż np. w USA.
Gdy na poważnie weszła chińska konkurencja, zamiast walczyć o klienta, woleli bronić swoich marż i zwalniać produkcję. Teraz, gdy klienci zaczęli odchodzić, obudzili się i nieśmiało tną ceny.
Czy to koniec dyktatury cenowej na naszym rynku? Zapraszamy do lektury!







































