Czy terenówka za kilka tysięcy zł to idealna zabawka do błota, czy wyrzucanie pieniędzy w błoto?
Sporty motorowe, nawet te na poziomie amatorskim, kosztują i to niemało. Jazda terenowa nie stanowi tu wyjątku. Już sam zakup samochodu, który podoła takiej eksploatacji, to spory koszt, a jeżeli chcemy dostosować go do poważnych przepraw, wydanie wielokrotności jego ceny nie będzie najmniejszym problemem. Z drugiej jednak strony, nie każdy chce zdobywać niezdobyte zakamarki świata. Jeżeli nasze ambicje nie wykraczają poza lekką turystykę off-roadową, modyfikacje w obszarze ogumienia i prześwitu powinny wystarczyć. Można też zaoszczędzić na samym samochodzie, kupując wysłużony egzemplarz i doprowadzając go do względnego porządku mechanicznego. W tym miejscu nasuwa się jednak zasadnicze pytanie – czy terenówka za kilka tysięcy zł nadaje się jeszcze do poważnej eksploatacji poza utwardzonymi drogami? Przekonajmy się!
Terenówka za kilka tysięcy zł – przegląd rynku
Za sumę kilku tysięcy zł możemy już myśleć o zakupie niezłego (podkreślam, tylko niezłego) roweru górskiego. Jak zatem w takiej kwocie znaleźć samochód, który nie złamie się na pierwszej większej dziurze? Załóżmy, że na zakup i pierwszy serwis chcemy wydać sumę, mieszczącą się w granicach liczb czterocyfrowych. W tym kontekście, rozsądnym założeniem będzie określenie ceny samochodu na poziomie 5-6 tysięcy zł. Reszta – na naprawy, bo pewne jest, że tych będzie sporo, ewentualnie na drobne modyfikacje. Kolejne, niezwykle istotne założenie – kupujemy samochód, który nie będzie służył do codziennej eksploatacji.
Z miejsca należy odrzucić pojazdy, które w zamyśle producenta mają służyć do okazjonalnego zjeżdżania z asfaltu. Bądźmy szczerzy, samonośna konstrukcja, często niezależne zawieszenie z przodu i z tyłu oraz dołączany automatycznie napęd tylnych (w niektórych przypadkach – przednich) kół nie jest tym, co sprawdza się w terenie. Im prościej, tym lepiej. Potrzebujemy zatem solidnej ramy, zapinanego na sztywno lub stałego napędu z blokadą i reduktora. To absolutne minimum.
Przeglądając popularne portale ogłoszeniowe, łatwo można zauważyć, że założonej kwocie da się “upolować” kilka naprawdę ciekawych samochodów, z Range Roverem drugiej generacji na czele. Tę opcję należy jednak z miejsca odrzucić, mimo że wydaje się bardzo kusząca (bo w terenie przecież też można zaznać luksusu). Ten model słynie z awaryjności i z bardzo wysokich kosztów eksploatacji, a nie chodzi nam o to, żeby na realizację naszego hobby wydawać majątek.
Na placu boju pozostają zatem: Suzuki Samurai, Kia Sportage pierwszej generacji, Hyundai Galloper, Mitsubishi Pajero Sport, Daihatsu Rocky, Daihatsu Feroza, Isuzu Trooper, Kia Retona i Jeep Cherokee. Każda z dużych terenówek jest w mniejszym lub większym stopniu uszkodzona, w przeważającej większości problemem jest silnik. Znacznie bardziej obiecująco zapowiadają się terenowe “maluchy”. Niektóre z oferowanych samochodów zostały już zmodyfikowane, ale niekoniecznie należy rozpatrywać to w kategorii zalety. Takie pojazdy były wykorzystywane do off-roadu, więc istnieje ryzyko zakupu samochodu zakatowanego lub z uszkodzoną ramą. Choć z drugiej strony, jeżeli element nośny jest zdrowy, a mosty nie wykazują wyraźnych śladów zużycia, nie należy od razu ich skreślać.
Terenówka za kilka tysięcy zł – Kia Retona
Nasze rozważania na temat zakupu terenówki za kilka tysięcy zł, oprzemy na przykładzie Kii Retona. Obecny właściciel uratował ten egzemplarz spod prasy hydraulicznej i, jak sam twierdzi, nie żałuje. Podstawą, która zadecydowała o zakupie właśnie tego egzemplarza, była absolutnie zdrowa rama. Przy pierwszym serwisie okazało się też, że nakład inwestycyjny, niezbędny do doprowadzenia samochodu do akceptowalnej kondycji mechanicznej, jest naprawdę niewielki. Wymiana klocków hamulcowych, usunięcie luzów w zawieszeniu, wymiana chłodnicy, kilka drobnych napraw i standardowy serwis płynowo-paskowy – ot, wszystko. Reszta budżetu poszła na terenowe opony, felgi z ujemnym ET i zestaw zwiększający prześwit samochodu.
Terenówka za kilka tysięcy zł – na asfalcie
Jednym z założeń był zakup samochodu, który nie będzie jedynym środkiem transportu. Dlaczego? To proste – stara, nieskomplikowana terenówka kiepsko sprawdza się na utwardzonych drogach. Słabe hamulce, zawieszenie, które mocno wychyla się na zakrętach plus kiepski stosunek szerokości do wysokości nadwozia, fatalne osiągi i absolutny brak jakiegokolwiek wyposażenia podnoszącego komfort i bezpieczeństwo. Nie tego oczekujemy po aucie do codziennej jazdy.
Opony, na których stoi ten egzemplarz, legitymują się indeksem prędkości do 80 km/h, jednak dla tego pojazdu, to i tak sporo. Znacznie rozsądniej jest nie przekraczać sześćdziesiątki. W tym miejscu pojawia się ogromna wada Retony, jako samochodu terenowego – to auto nie nadaje się do dalekich wypraw. Za to osoby, które mieszkają w zalesionej okolicy, z takiego samochodu będą miały masę frajdy.
Terenówka za kilka tysięcy zł – poza drogą
W terenie, mała Kia sprawuje się wyjątkowo dzielnie. Sypki piach, grząskie błoto, koleiny, strome podjazdy – to wszystko nie jest jej straszne. Oczywiście, jest masa samochodów off-roadowych, którymi zajedziemy dalej i w dodatku w bardziej cywilizowanych warunkach. Jeżeli jednak jazdę terenową traktujemy w kategoriach rekreacyjnych, taki samochód wystarczy w zupełności. Warto jednak nadmienić, że w terenie, zwłaszcza na podjazdach, przeszkadza niezbyt mocny silnik. Dwulitrowa jednostka TD fabrycznie legitymowała się mocą rzędu 83 KM i momentem obrotowym na poziomie 195 Nm. Po 18 latach, jednostka jest już daleka od fabrycznych parametrów i to wyraźnie czuć. Ogromną zaletą jest za to kompaktowa karoseria i dobry promień skrętu – manewrowanie między drzewami nie stanowi większego problemu.
Podczas jazdy po utwardzonych drogach wystarczy (a właściwie musi wystarczyć) napęd kół tylnych, ale w bardzo wielu terenowych sytuacjach, niezbędna jest opcja 4×4. W Retonie zastosowano najprostsze z możliwych rozwiązań – dołączaną na sztywno przednią oś i reduktor. Tak uzbrojony samochód wydaje się być niemożliwy do zatrzymania, przynajmniej do momentu, kiedy nie odczujemy braku blokady tylnego mostu.
Terenówka za kilka tysięcy zł – warto?
Na zdolności terenowe Retony bardzo duży wpływ ma także fakt, że takiego samochodu po prostu nie jest szkoda zabierać tam, gdzie kończy się zdrowy rozsądek. Wgniecenia na karoserii? Porysowany lakier? “Blizny” tylko uszlachetniają ten samochód, a ewentualne naprawy, wynikające z terenowej eksploatacji, nie zrujnują domowego budżetu. To proste auto, z którym bez problemu poradzi sobie każdy mechanik, a przy odrobinie chęci, wiele napraw można wykonać samodzielnie. Kolejny pozytyw, samochody terenowe, nawet tak egzotyczne jak Kia Retona, mają swoich zagorzałych miłośników, więc ze zdobyciem potrzebnych części,nowych czy używanych, zwykle nie ma dużego problemu.
Odpowiadając na tytułowe pytanie – tak, terenówka za kilka tysięcy zł ma sens. Jeżeli uda nam się kupić w miarę zdrowy egzemplarz i będziemy mieli świadomość, że nie jest to zakup na długie lata, zabawa będzie przednia.