Polska w eliminacjach mistrzostw Europy. W miniony piątek (17 listopada) spotkaniem z Czechami na PGE Narodowym reprezentacja Polski w piłce nożnej zakończyła eliminacje do przyszłorocznych mistrzostw Europy, które odbędą się w Niemczech. Pomimo najsłabszego występu od lat nasza drużyna wciąż jednak miała szanse na bezpośredni awans na turniej u naszych zachodnich sąsiadów. Podstawowym zadaniem było pokonanie podopiecznych Jaroslava Silhavego, ale także trzeba było spoglądać na wyniki innych ekip w „polskiej” grupie. Szczególnie interesowało nas spotkanie Mołdawii z Albanią i ewentualnie dzisiejszy (20 listopada) mecz Czech z Mołdawią. To drugie starcie nie ma już jednak żadnego znaczenia bo Polacy zremisowali z naszymi sąsiadami 1:1 czym pogrzebali nawet matematyczne szanse na bezpośrednią przepustkę w fazie grupowej. Jedynym pocieszeniem dla piłkarzy Michała Probierza pozostają jeszcze marcowe baraże.
Polska w eliminacjach mistrzostw Europy – grupa marzeń
Po losowaniu grup eliminacyjnych gdzie naszymi przeciwnikami byli Czechy, Albania, Mołdawia i Wyspy Owcze w kraju zapanowała euforia. Każdy ogłosił nas od razu uczestnikiem turnieju w Niemczech bo ciężko było wymarzyć sobie łatwiejszą grupę. Piątkowy remis z Czechami od biedy można jeszcze jakoś zrozumieć ponieważ teoretycznie to obok Polaków najmocniejsza ekipa w grupie E. Realne szanse na awans straciliśmy jednak znacznie wcześniej zaczynając od pierwszego spotkania w eliminacjach Mistrzostw Europy 2024. De facto rywalem biało czerwonych na początku zmagań byli także Czesi, a naszą kadrę prowadził Portugalczyk Fernando Santos. Mimo, że Czechy są co najwyżej europejskim średniakiem to Polska miała z nimi nie mieć żadnego problemu, ale pierwsze minuty tego meczu i dwa „dzwony” kazały Polakom zejść na ziemie. Ostatecznie początek eliminacji zakończył się falstartem i przegraną 3:1 co jeszcze można było uznać za wypadek przy pracy.
Polska w eliminacjach mistrzostw Europy – wymęczone zwycięstwa
Po przegranej w Pradze przyszło wymęczone, ale jednak zwycięstwo 1:0 z Albanią w Warszawie po bramce Karola Świderskiego. Spokojniejsza sytuacja w grupie E miała przyjść wraz z wygraną ze słabiutką Mołdawią na wyjeździe. Do 48 minuty spotkania w Kiszyniowie wszystko szło zgodnie z planem, a po golach Lewandowskiego i Milika Polska prowadziła 0:2. Wtedy zamiast dobić leżącego rywala „nasze orły” pokazały swoje wielkie serce i podały Mołdawianom pomocną dłoń. Ostatecznie Mołdawia wygrała 3:2 co tylko pokazało w jak fatalnym miejscu znajdują się Robert Lewandowski i spółka. Mimo wszystko po raz kolejny miało być już z górki bo zbliżał się dwumecz z jakże „mocną” ekipą Wysp Owczych. Co prawda oba te spotkania zakończyły się wygraną Polaków po 2:0 przy czym ta w Warszawie była znowu wymęczona.
Polska w eliminacjach mistrzostw Europy – Probierz na ratunek
Pomiędzy meczami z „Farerami” było wrześniowy rewanż z niezbyt mocną reprezentacją Albanii, które znowu miało zakończyć się wiktorią Polaków, ale gospodarze wygrali 2:0. Jeszcze przed rewanżem z Wyspami Owczymi prezes PZPN Cezary Kulesza chcąc ratować eliminacje choć w sumie Polska miała wszystko w swoich rękach Santosa zastąpił Michałem Probierzem. Pupil Kuleszy z czasów Jagiellonii Białystok nie okazał się cudotwórcą i po formalności z Wyspami Owczymi przyszła kompromitacja z Mołdawią na PGE Narodowym zakończona remisem 1:1. Teraz już bezapelacyjnie trzeba było pokonać Czechów u siebie i liczyć na cud w innych spotkaniach. Jednak tak naprawdę tylko wciskanie kitu naiwniakom bo właściwie po podziale punktów z Mołdawią szanse na awans się skończyły. Jednak mecz w stolicy Polski z naszymi sąsiadami zakończył się podziałem punktów i już jest po wszystkim.
Polska w eliminacjach mistrzostw Europy – winni kompromitacji
Michała Probierza można lubić lub nie, uważać, że jest dobrym szkoleniowcem lub słabym, ale pewne jest natomiast, że nieudane eliminacje to nie jego wina. Według mnie głównymi winowajcami takiego stanu rzeczy są Fernando Santos, Cezary Kulesza, a także sami zawodnicy. Santos co prawda miał w niedalekiej przeszłości duże osiągnięcia trenerskie jakimi było m. in. mistrzostwo Europy z reprezentacją Portugalii. Fernando Santos jednak do Polski przyszedł kompletnie nieprzygotowany, najwyraźniej „odcinać kupony”. Inna sprawa, że chyba miał słaby kontakt z piłkarzami. Błędem Cezarego Kuleszy było w ogóle zatrudnienie Portugalczyka, tym bardziej, że sam go wymyślił. Strzeleniem w stopę było też jego zwolnienie trzy mecze przed końcem eliminacji bo mimo wszystko Polska miała jeszcze wszystko nogach. Nasi zawodnicy też mają swoje za uszami, a może i najwięcej bo to przecież oni grają.
Teraz jeszcze przed podopiecznymi Michała Probierza ostatnia szansa jaką są przyszłoroczne, marcowe mecze barażowe dzięki wysokiemu miejscu w Lidze Narodów.
Zainteresował cię nasz artykuł? Przeczytaj także o kontrowersjach z przyznaniem mistrzostw świata
Polecam spojrzeć na artykuł o mojej pracy w roli szkoleniowca