Wydarzenie to jest wynikiem ograniczonego ataku odwetowego przeprowadzonego przez Izrael. Był odpowiedzią na niedawne ataki rakietowe przeprowadzone przez Iran w kierunku Izraela.
Isfahan jest kluczowym punktem dla irańskiego programu nuklearnego, co czyni go strategicznym celem dla izraelskich działań odwetowych. Były zastępca sekretarza stanu USA, Mark Kimmitt, potwierdził znaczenie lokalizacji. Mimo doniesień o eksplozjach, irańska agencja Tasnim zapewniała, że instalacje nuklearne w Isfahanie nie ucierpiały.
Atak odwetowy na Iran: strategia odstraszania?
Lokalne władze w Isfahanie podały, że eksplozje były wynikiem uruchomienia systemu obrony powietrznej, który zestrzelił kilka dronów. Izraelska akcja, choć nie została oficjalnie potwierdzona przez władze tego kraju, interpretowana jest jako demonstracja zdolności do przeprowadzenia precyzyjnych ataków wewnątrz Iranu.
Zdaniem emerytowanego generała Marka MacCarleya, celem ataku było ostrzeżenie Iranu o zdolnościach obronnych Izraela i jego gotowości do odwetu. „Izraelczycy musieli przypuścić odwet, jednocześnie zawierał on przesłanie: Tak, możemy to zrobić. Nie róbcie tego więcej, jeśli to zrobicie, rozpęta się piekło,” stwierdził MacCarley.
W takim tonie wypowiedziała się skrajnie prawicowa członkini Knesetu, Tally Gotliv. „To jest poranek, w którym głowa jest podniesiona z dumą. Izrael jest potężnym krajem. Obyśmy odzyskali zdolność do odstraszania” – napisała.
Atak odwetowy przeprowadzony przez Izrael w Iranie nie przyniósł znaczących zniszczeń, co rodzi pytania o jego faktyczny charakter i zamiary. Czy miała to być jedynie demonstracja siły wojsk Benjamina Netanjahu? Maha Yahya, dyrektorka Carnegie Middle East Center, w rozmowie z CNN zauważyła, że na decyzję o ograniczeniu skali ataku mogły wpłynąć apele zachodnich sojuszników.
„Izrael nie ma zdolności do prowadzenia długotrwałej wojny bez zewnętrznego wsparcia. Kontynuacja dostaw broni byłaby niemożliwa bez zaangażowania Stanów Zjednoczonych,” stwierdziła Yahya, dodając, że na Izrael wywierana była „ogromna presja, aby nie eskalować sytuacji.”
Tę opinię podziela dr Tomasz Słupik z Uniwersytetu Śląskiego, który w rozmowie z Radiem Katowice ocenił, że skala ataku izraelskiego wydaje się mniejsza. „Zarówno Izrael, jak i Iran nie wydają się skłonne do eskalowania tego konfliktu” – dodał. Słupik podkreślił również, że destabilizacja Bliskiego Wschodu byłaby katastrofalna w skutkach.
Tymczasem, Izrael „milczy”
Oficjalnie, izraelskie władze nie przyznały się do przeprowadzenia ataku w okolicy bazy w Isfahan. Według informacji przekazanych przez „The Jerusalem Post”, taka decyzja ma charakter strategiczny. „Zasada jest prosta: oko za oko, ząb za ząb. Odpowiedzieliśmy w miejscu, gdzie nas zaatakowano” – wyjaśnia anonimowy przedstawiciel izraelskich władz.
Źródła „The Jerusalem Post” wyrażają zdziwienie decyzją amerykańskiej administracji, która nieoficjalnie zdecydowała się ujawnić sprawcę ataku. – „Mogli zachować milczenie” – zauważają. Z kolei „Washington Post” informuje, że władze Izraela wydały swoim urzędnikom „nakaz milczenia” w tej sprawie, kilka godzin po incydencie.