Pożar na Marywilskiej 44 – wypowiedź eksperta Ryszarda Grosseta. Wczoraj (12 maja) na warszawskiej Białołęce przy ulicy marywilskiej 44 wybuchł pożar. Palić się zaczął wielki kompleks handlowy, na którym swoje interesy prowadziło wielu ludzi. Nadbrygadier Państwowej Straży Pożarnej Ryszard Grosset twierdzi, że ze swojego doświadczenia podejrzewa, że przyczyną tego pożaru było podpalenie jednak na razie nie ma twardych dowodów na potwierdzenie swej tezy. Ktoś mógł maczać w tym palce mówi.
Pożar na Marywilskiej 44 – wypowiedź eksperta Ryszarda Grosseta – możliwe podpalenie
Częściowo nie zadziałały wydzielenia przeciwpożarowe, sklepików z różnymi towarami upchanych obok siebie było około 1400 co jest niedopuszczalne. Pożar hali wybuchł około 6-30 nad ranem. W związku z tym wydano alert dla okolicznych powiatów m. in. legionowskiego i nowodworskiego by unikać aktywności na powietrzu. W wyniku pożaru zawalił się dach ogromnej hali, bodajże było osiem stref pożarowych, ale nie wszystkie zadziałały dodał komendant główny PSP Mariusz Feltynowski. Podczas gaszenia skutków rozprzestrzenienia się ognia brało udział niemal 200 strażaków i udało się go ugasić. Ja nie jestem od wydawania wyroków, ale według mnie to nie był zwykły pożar. Źródeł ognia było więcej niż jeden co może świadczyć o celowym działaniu ocenia ekspert ds. pożarnictwa nadbryg. Ryszard Grosset. Tak rozległe pożary zdarzają się bardzo rzadko.
Pożar na Marywilskiej 44 – wypowiedź eksperta Ryszarda Grosseta – wzorowa akcja PSP
Należy podkreślić, że jednostki PSP akcję gaśniczą przeprowadziły bardzo dobrze, strażacy na miejscu zjawili się raptem 11 minut po zgłoszeniu. Z tego co mi wiadomo w akcji brało udział 100 zastępów straży pożarnej. Hala przy marywilskiej miała wymiary 250 na 250 metrów. To była sektorowa hala podzielona na osiem części zaprojektowana w taki sposób, że ogień nie powinien przenieść się z jednej do drugiej tak szybko jednak stało się inaczej i w konsekwencji niemal wszystko się spaliło. Możliwe, że do szybszego rozprzestrzeniania się ognia przyczyniły się materiały w hali pozostawione przez osoby tam handlujące. Można było tu znaleźć różne tkaniny oraz tworzywa sztuczne, odzież ta pochodziła głównie z Chin i Wietnamu, ale znalazła się też chemia gospodarcza. Z powodu lekkiej konstrukcji dachu trzeba było poczekać z wpuszczeniem do środka strażaków by nie groziło im zbytnie niebezpieczeństwo.
Pożar na Marywilskiej 44 – wypowiedź eksperta Ryszarda Grosseta
To są naprawdę ciężkie akcje więc tym większe podziękowania dla strażakom jak i dowodzących, wykonali kawał dobrej roboty ocenia funkcjonariusz. Dużo szczęścia mieli strażacy w związku z warunkami atmosferycznymi panującymi podczas palenia się hali ponieważ ma to duży wpływ na kierunek kłębów dymu i zanieczyszczeń. Szczęście w nieszczęściu, że wiatr wiał w kierunku Łomianek i tam poleciał dym i zanieczyszczenia jednak głównie na tereny niezamieszkałe. Innym ważnym czynnikiem było samo miejsce gdzie stała hala. Teren ten jest dobrze utwardzony dzięki temu wody podskórne znajdujące się pod ziemią nie ulegają skażeniu. Z tego powodu woda, którą użyto do gaszenia ognia można poddać utylizacji i wykorzystać ponownie. To bardzo ważne z punktu widzenia ekologii, Cały obszar zajmował niemal 6 hektarów. To nie będzie katastrofa ekologiczna, ale niestety dla wielu ludzi co tam handlowali to katastrofa ekonomiczna pamiętajmy.
Foto: PAP/Leszek Szymański.
Zainteresował cię nasz artykuł? Przeczytaj także o meczu Lecha Poznań z Legią Warszawa
