Blamaż Legii we Wrocławiu. W sobotę (21 października) Legia Warszawa podejmowała we Wrocławiu tamtejszy Śląsk. „Wojskowi” jechali tam z zamiarem powrotu na właściwe tory po trzech porażkach z Jagiellonią, AZ Alkmaar i Rakowem. Podopieczni byłego piłkarza i trenera Legii Jacka Magiery znajdowali się w zgoła odmiennych nastrojach znajdując się na czele tabeli. Dodatkowo gospodarze mieli serię 7 wygranych z rzędu. Ostatecznie w szlagierze kolejki Śląsk Wrocław zdemolował Legię wygrywając 4:0 po golach Petra Schwarza, Piotra Samca-Talara i Erika Exposito (2). Jest to już czwarta porażka z rzędu zawodników Kosty Runjaicia co oznacza mniejszy lub większy kryzys w stołecznej drużynie, z którym trzeba jak najszybciej sobie poradzić ponieważ w najbliższym czasie Legię czekają bardzo ważne mecze w Lidze Konferencji Europy ze Zrinjskim Mostar.
Blamaż Legii we Wrocławiu – pierwsza bramka
Nie da się ukryć, że legioniści przegrali sromotnie i zasłużenie, ale jednocześnie ekipa z Wrocławia była bardzo skuteczna gdzie na sześć celnych strzałów zdobyła 4 bramki. W żadnym wypadku nie zamierzam usprawiedliwiać piłkarzy Legii bo takiego po prostu nie ma. Jednakże oglądając pierwszą połowę miałem wrażenie, że jest to typowy mecz do pierwszego gola i kto go strzeli ten wygra. Po przerwie zrobił to Śląsk i w zespole Runjaicia wszystko się posypało. Chcę jednak zauważyć, że chwilę przed przerwą Marc Gual trafił w poprzeczkę bramki strzeżonej przez Leszczyńskiego jeszcze przy stanie 0:0. Nawet gdyby Hiszpan trafił na 1:0 to zostałaby jeszcze cała druga część do rozegrania. Nie twierdzę, że wtedy to „Wojskowi” by wygrali, ale mogłoby tak być. Podobnie rzecz się miała w przegranym spotkaniu 1:2 w Warszawie z Rakowem Częstochowa gdzie przy stanie 1:1 Legia miała stuprocentową sytuację i gdyby ją wykorzystała to mecz mógłby się zupełnie inaczej potoczyć.
Blamaż Legii we Wrocławiu – niezrozumiałe roszady
Pierwsza część spotkania była wyrównana ze wskazaniem na Legię, ale druga to była katastrofa. Legionistom zupełnie nic nie wychodziło w tej części. W warszawskiej Legii zarówno obrona wyglądała jak ser szwajcarski jak i ofensywa wyglądała żenująco. W tym meczu najwyraźniej pogubił się także Runjaić ponieważ dokonywał niezrozumiałych roszad w składzie Legii przed jak i w trakcie spotkania. Największą z nich było chyba wystawienie Macieja Rosołka zamiast Ernesta Muciego, ale można by znaleźć też wiele innych. W spotkaniu ze Śląskiem za kartki nie zagrał portugalski kapitan Legii Josue i było to bardzo widoczne. Legia musi się nauczyć grać bez swojego kapitana bo przecież jeszcze nie raz będzie pauzował z powodu kartek lub kontuzji.
Od siebie dodam, że wcale by mnie nie zdziwiło gdybyśmy zobaczyli w czwartek ze Zrinjskim zupełnie inną Legię, lepszą. Mam wrażenie, że „nasze gwiazdy” mecze ligowe traktują na pół gwizdka, a poważnie europejskie puchary, a tak być nie powinno.
Zainteresował cię nasz artykuł? Przeczytaj także o jak Śląsk Wrocław podejmuje Legię