Trochę martwi mnie postęp którego jestem świadkiem. Z jednej strony cieszy mnie, że powstają nowe technologie, ułatwienia w przepisach, ale z drugiej? Martwię się, że za parę lat 15-latki nie będą umiały posługiwać się kluczami żeby z satysfakcją naprawić coś we własnym garażu.
Pamiętam swoje początki. Od małego byłem wychowywany w obecności samochodów. Jak chyba każdy dzieciak zaczynałem od resoraków i modeli Burago. Nie chwaląc się miałem pokaźną kolekcję samochodzików i utrzymywałem ją w znakomitej kondycji. Ale z upływem lat apetyt rósł. Dziadek, który pracował w FSO co i raz dłubał coś przy Polonezie, a ja patrzyłem się i podawałem klucze. Ja i moi rówieśnicy modyfikowaliśmy rowery. Jak to dzieci, coś dołożyć, coś przykręcić, coś odkręcić. Dopiero gdy dostałem swój pierwszy motorower marki Zundapp, zrobiłem ogromny krok w stronę motoryzacyjnej przygody.
Ustawianie zapłonu, zmiana zębatek, czy naprawa elementów które się samemu popsuło, stało się elementem przygotowawczym przed każdą podróżą. Przepisy, które w tym momencie każą posiadać prawo jazdy kat. AM, wtedy nie obowiązywały co pozwalało jeździć po łąkach popularnymi pięćdziesiątkami do bólu, aż benzyna się skończy. Nie byłem sam. Miałem jeszcze dwóch kolegów z którymi jeździliśmy Jawką 50 i Ogarem typ 200. Coś pięknego.
Moje obawy dotyczące pasji motoryzacji w młodych ludziach którzy w tym temacie już raczkują albo są całkowicie zieloni, rodzą się z obserwacji. Zauważyłem, że wraz z idącym postępem zanika wiedza przykładowo na temat silnika dwusuwowego, który jest wspaniałym startem w tą zabawę przez jego bardzo prostą budowę. Najłatwiej jest chyba pokazać dziecku, że silnik który nie działa można w bardzo prosty sposób naprawić, a satysfakcja płynąca z samodzielnej naprawy jest ogromna.
Taki mały motorower albo inny pojazd o napędzie silnikowym może być pięknym początkiem zaszczepienia przygody o nazwie motoryzacja. Rozumiem też, że pęd jaki jest nadany przez społeczeństwo nie pozwala na to by spędzać z dzieckiem większość swojego czasu, zwłaszcza wtedy, gdy już potrafi się samo sobą zająć. Ale pokazując odpowiednie ścieżki możemy ukształtować model i sposób myślenia młodego człowieka. Ważne są również wzorce. Gdy zapraszamy nasze pociechy do wspólnej naprawy prostych rzeczy przy naszych autach, nawet przy podawaniu kluczy, efekt za kilka lat może być taki, jakiego się spodziewaliśmy.