Jutrzejszy finał Australian Open. W jutrzejszym finale Australian Open kobiet, w którym Białorusinka Aryna Sabalenka zmierzy się z Chinką Qinwen Zheng. Mecz zapowiada się bardzo interesująco. Sabalenka będzie zdecydowaną faworytką ponieważ od dłuższego czasu znajduje się w ścisłej czołówce kobiecego tenisa. Z kolei Qinwen Zheng jest zawodniczką, która nie boi się rywalizować z najlepszymi. Jeśli chinka będzie w stanie utrzymać swój wysoki poziom gry to będzie miała szansę na sprawienie niespodzianki.
Sabalenka jest obrończynią tytułu i wicelidką rankingu WTA. Zachwyca potężnym serwisem i agresywnym stylem gry. Zheng jest młodszą zawodniczką, która w ostatnich miesiącach zrobiła bardzo duży postęp. Jest bardzo wszechstronną zawodniczką, która potrafi grać zarówno z forhendu, jak i z backhandu. Zheng w drodze do decydującego pojedynku miała sporo szczęścia ponieważ na jej drodze nie stanęła żadna zawodniczka z czołówki. Najwyżej sklasyfikowana w rankingu WTA z dotychczasowych rywalek Chinki była 54 Brytyjka Katie Boulter w drugiej rundzie. Nie umniejsza to jednak wyczynu 21-letniej tenisistki.
Jutrzejszy finał Australian Open – Australian Open
Australian Open to pierwszy w roku turniej tenisowy Wielkiego Szlema odbywający się co roku w Melbourne Park w stanie Wiktoria w Australii. Jest to najstarszy z czterech turniejów Wielkiego Szlema, rozegrany po raz pierwszy w 1905 roku i cieszący się największą frekwencją na świecie. Oto kilka kluczowych czynników, które mogą mieć wpływ na wynik meczu:
- Jeśli Sabalenka będzie miała dobry dzień serwisowy, będzie bardzo trudno ją pokonać.
- Agresywny styl gry Sabalenki: Zheng musi znaleźć sposób, aby poradzić sobie z agresywnym stylem gry Sabalenki.
- Wszechstronność Zheng: Zheng będzie musiała wykorzystać swoją wszechstronność, aby przetrzymać Sabalenkę.
Będzie to bardzo ciekawy mecz, który z pewnością dostarczy naprawdę wielu emocji. Finałowy pojedynek Australian Open kobiet pomiędzy Aryną Sabalenką, a Qinwen Zheng rozpocznie się w sobotę 27 stycznia o godzinie 9-30 rano.
Zainteresował cię nasz artykuł? Przeczytaj także o wyroku śmierci w Kioto