Czarna seria rządowych wypadków. Dlaczego dochodzi do tak wielu zdarzeń?
Polityka jest jedną z tych dziedzin naszego życia, która jest bardzo obfita w spiski, niedopowiedzenia i podejrzenia. Bardzo często po pewnym czasie okazuje się, że rzeczy z pozoru „przypadkowe” zostały przez kogoś zaplanowane. Prywatne interesy czy chęć osiągnięcia wyznaczonego celu sprawiają, że polityczny świat przepełniony jest wieloma ukartowanymi działaniami. Jestem daleka od spiskowych teorii, wiary w wybuchy, spiski i tajne koncepcje. Czy kolizje z udziałem najważniejszych osób w kraju to pech? Bardzo możliwe. Jednak czarna seria rządowych wypadków powoli zaczyna przypominać działania specjalistów od marketingu, które „przypadkowo” zostały doskonale zaplanowane.
Czarna seria rządowych wypadków. Kolumna MON próbowała wymusić pierwszeństwo
31 marca, czyli kilkadziesiąt godzin po kolizji z udziałem wiceministra Kownackiego, na ulicach Warszawy miało miejsce kolejne zdarzenie z udziałem samochodów MON. Ta sytuacja była jednak nieco inna, ponieważ nie doszło do wypadku, kolizji ani stłuczki. Kolumna MON prowadzona przez Żandarmerię Wojskową dojeżdżała do skrzyżowania na warszawskim Placu Unii Lubelskiej. Przed samochodem prowadzącym kolumnę, na skrzyżowaniu znajdowało się wiele innych samochodów. W pewnym momencie kierowca auta ŻW zażądał od czekającego na zmianę światła kierowcy, aby ustąpił miejsca i umożliwił przejazd kolumny. Na zatłoczonym skrzyżowaniu nie było miejsca na wykonanie takiego manewru, więc kierowca odmówił i nie wykonał.
Zgodnie z relacją Wojciecha Chunowskiego, kierowcy, który stał na warszawskim skrzyżowaniu „funkcjonariusz ŻW wyszedł i domagał się natychmiastowego zjechania z drogi”. W tej sytuacji kierowca odmówił i być może dzięki temu udało się uniknąć stłuczki. Warto jednak zastanowić się, co w sytuacji, gdyby zjechał z drogi. Być może uniknąłby kolizji z innym autem, jednak czy mamy pewność, że po wjeździe na skrzyżowaniu kolumna MON nie zderzyłaby się z innym autem? Kierowca jadący z drugiej strony chcąc opuścić skrzyżowanie, mógłby nie zdążyć zahamować i uderzyłby w rządowy samochód. Czy przedstawiciele ŻW nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia?
Czarna seria rządowych wypadków a jakość rządowej floty.
Na polskich drogach każdego roku zdarzają się tysiące kolizji oraz tragicznych wypadków, w których śmierć ponosi wiele osób. Patrząc pod tym katem może się wiec wydawać, że czarna seria rządowych wypadków to przypadek i te zdarzenia nie powinny nikogo dziwić. Pamiętajmy jednak, że rząd posiada nowoczesne, komfortowe samochody oraz doświadczonych kierowców, którzy potrafią właściwie reagować nawet w najtrudniejszych sytuacjach drogowych.
Duża część komentatorów twierdzi również, że władza chce wymienić auta należące do BOR oraz do Żandarmerii Wojskowej i właśnie to może być przyczyną tak dużej ilości drobnej kolizji. Po wypadku z udziałem premier Szydło rozbite auto nie nadawało się do jazdy, a następnie okazało się, że naprawa rządowej floty jest bardzo kosztowna. Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia po wypadku ministra Macierewicza. Skoro auta są wadliwe i nie zapewniają należytego bezpieczeństwa, co widać na podstawie ostatnich wydarzeń, rządzący chcą je wymienić na nowe. Warto sobie jednak przypomnieć, że po wypadku prezydenta Dudy, rządową flotę zasiliło 20 egzemplarzy AUDI A8L. Są to nowoczesne limuzyny z bardzo bogatym wyposażeniem, a wartość jednej z nich to ok. 400 tysięcy złotych.