Od piątku, tylko kierowcy samochodów na węgierskich tablicach rejestracyjnych, będą mogli tankować na Węgrzech benzynę po niższej, limitowanej cenie. Szef kancelarii premiera Gergely Gulyas tłumaczy, że na Węgrzech można było dotąd tankować po najniższej cenie w Europie i dlatego w rejonach przygranicznych powstało zjawisko turystyki paliwowej.
Cudzoziemcy będą nadal mogli tankować na Węgrzech, ale po cenie rynkowej. Kierowca na Węgrzech tankuje benzynę i idzie do kasy zapłacić. Pracownik stacji patrzy na tablice rejestracyjne i kiedy są one węgierskie nalicza niższą cenę. Jeżeli jednak paliwo tankuje ktoś z innego kraju, wtedy rachunek jest wyższy. Różnica w cenie jest spora. Benzyna dla Węgrów kosztuje 480 forintów, a dla obcokrajowców 680 forintów.
Taka sytuacja może być sporą niespodzianką dla turystów m.in. z Polski jadących np. na urlop nad Balaton albo na wakacje na Chorwację.
.
Węgierski rząd podkreśla, że o żadnej dyskryminacji nie ma mowy. O cenie paliwa nie decyduje paszport kierowcy, tylko… tablice rejestracyjne auta. Jak Polak, czy Niemiec przyjedzie zatankować na węgierską stację, to przecież może to zrobić po takiej cenie jak Węgier, musi mieć tylko samochód zarejestrowany w tym kraju.
To bardzo sprytne rozwiązanie. Węgrzy jednak – jak słychać w Budapeszcie – nie boją się konsekwencji ze strony Brukseli.