Już za kilka lat mało kto będzie pamiętał, że kiedyś metka z napisem made in China, budziła złe skojarzenia. Niemal każdy produkt opatrzony takim napisem był postrzegany jako niskiej jakości, wykonany z kiepskich materiałów, nietrwały a najpewniej to słaba podróba. Wszystko wskazuje na to że te czasy bezpowrotnie mijają. Owszem, początki przemysłu motoryzacyjnego w Chinach to czasy najczęściej nieudanych podróbek europejskich marek. Dzisiaj za wielkim murem powstają miliony, wysokiej jakości samochodów wszystkich typów. Z kolei chiński przemysł motoryzacyjny inwestuje w europejskie marki wykupując w nich udziały. Tak jak Geely przejęło Volvo czy też brytyjskiego Lotusa. Nie zapominajmy także o brytyjskim niegdyś MG. Chińskie marki pojawiły się również w Polsce i mozolnie budują własną sieć sprzedaży. Chińska motoryzacja
Przez dziesięciolecia, amerykańscy oraz europejscy producenci samochodów traktowali Chiny, po pierwsze jak dostawcę taniej siły roboczej, a po drugie przepastny rynek zbytu dla swoich aut. Nie dość, że zagraniczni producenci zbudowali za Wielkim Murem swoje fabryki, to jeszcze korzystają z chińskiego potencjału przemysłowego. Jeśli wierzyć analizom rynkowym, niemieccy producenci samochodów zbywali w Chinach 40% swojej produkcji. Rosnący popyt na samochody ściągnął do Chin producentów aut z Japonii, USA i innych. W ramach powstałych spółek joint-venture, powstawały samochody „skrojone” na potrzeby chińskiego klienta.
Chińscy producenci przez dziesięciolecia pilnie obserwowali światowy rynek motoryzacyjny, analizowali trendy i wyciągali właściwe wnioski. Nie kombinowali z rozwiązaniami pośrednimi, tylko poszli w zaawansowane technologie. Pierwsze niezbyt udane konstrukcje odeszły w zapomnienie, a ich miejsce zajęły nowoczesne samochody, zdobywające maksymalne noty w testach zderzeniowych. Największy postęp Chińczycy osiągnęli w zakresie elektromobilności, a wykorzystując powolną transformację rynku europejskiego, swoje zasoby naturalne, doświadczenie w produkcji zaawansowanej elektroniki oraz baterii, stali się silną konkurencją dla wszystkich światowych producentów samochodów elektrycznych.
Chińska motoryzacja w Europie
W pewien sposób Unia Europejska sama przyczyniła się do niemal nieograniczonego napływu chińskich marek do Europy. Planowany na rok 2035 koniec produkcji aut spalinowych, wymusił na europejskich producentach odejście od technologii spalinowej, a to nie jest takie łatwe. Ograniczone ramy czasowe oraz konieczność poczynienia ogromnych inwestycji, to tylko niektóre z problemów stojących przed producentami aut na starym kontynencie.
W wielu krajach, uruchomiono państwowe programy dopłat do zakupu samochodu elektrycznego, niezależnie od kraju jego produkcji. Niski koszt wyprodukowania samochodu elektrycznego w Chinach w połączeniu z 10% cłem na niego, powoduje że chińska oferta jest super atrakcyjna dla Europejczyka poszukującego nowego i niedrogiego auta. A te nie dość, że charakteryzują się coraz wyższą jakością, to oferowane są z wieloletnią gwarancją i dobrym serwisem. Jeszcze niedawno nadwozia chińskich samochodów wprawiały w osłupienie, dzisiaj designerzy uwzględniają gust europejskiego kierowcy. Zainteresowanie chińskimi samochodami w Europie jest na tyle duże, że dotychczasowe salony sprzedaży innych marek chcą poszerzyć swoją ofertę o produkty zza Wielkiego Muru.
Europa zauważyła problem z chińską motoryzacją
W odpowiedzi na rosnące problemy europejskich producentów samochodów elektrycznych, Komisja Europejska rozpoczęła śledztwo. Dotyczy ono rządowych subsydiów przyznawanych chińskim producentom aut elektrycznych. Według przewodniczącej KE, Ursuli von der Leyen, chińskie samochody elektryczne, sprzedawane w Europie, są atrakcyjne cenowo dzięki potężnym dotacjom państwa. Jaki będzie finał śledztwa czas pokaże, ale jego wynikiem może być podniesienie ceł na chińskie elektryki. Pewne kroki ograniczające napływ chińskich samochodów do Europy poczyniła Francja, która „zaktualizowała” warunki otrzymania dopłat do zakupu auta elektrycznego. Każdy kto chce skorzystać z dopłaty 5 do 7 tysięcy euro, musi wybrać samochód kosztujący maksymalnie 47 tysięcy euro oraz charakteryzujący się odpowiednio niskim śladem węglowym.
Amerykański punkt widzenia na chińską motoryzację
Za oceanem pierwsze kroki przeciwko chińskiej ekspansji w ogóle, podjął już prezydent Donald Trump. Pamiętamy głośny „rozwód” USA z marką Huawei. To za jego rządów, importowane z Chin samochody, obłożono 27.5% cłem. Idąc tym tropem obecny prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden, chcąc wesprzeć rodzimych producentów branży motoryzacyjnej, wprowadził system ulg podatkowych. Skierowane są one wyłącznie do produkujących na terenie USA, a nie np. w Chinach (bo taniej). Na podobne preferencje, mogą liczyć firmy produkujące baterie oraz podzespoły do samochodów elektrycznych na terenie USA. Ponad to, gdy nabywca kupi samochód elektryczny wyprodukowany w Stanach Zjednoczonych, z udziałem głównie rodzimych podzespołów oraz surowców, czeka na niego ulga podatkowa w wysokości 7,5 tys. dolarów
Sporządzono także „czarną listę” produktów pochodzących z Chin, Rosji, Korei Północnej oraz Iranu. Ich użycie w trakcie produkcji, skutkuje odebraniem wszystkich przywilejów i bonusów.
Co na to Chiny?
Chińska administracja uważa, że decyzja Komisji Europejskiej może wywrzeć negatywny wpływ na przemysł motoryzacyjny wszystkich krajów, oraz stosunki gospodarcze chińsko-europejskie. Naturalnie chińskie Ministerstwo Handlu, natychmiast oznajmiło, że nie pozwoli naruszyć interesów chińskich firm. Chińska strona jest zdziwiona faktem, że udział jej elektromobilności w ratowaniu klimatu, spotyka się z taką reakcją ze strony UE. Przecież ich samochody elektryczne są tańsze, ale dzięki spełnianiu potrzeb rynku oraz większej efektywności, a nie rządowym subwencjom.
Bez względu na rodzaj podjętych działań, Europa nie powstrzyma ekspansji chińskiej motoryzacji. Chińscy giganci elektromobilności, już wkrótce staną się także europejskimi producentami samochodów elektrycznych, jak budujący kompleks produkcyjny na Węgrzech koncern BYD. Ostatecznie Chiny mogą odpuścić sobie Europę, aby skoncentrować się np. na rosnącym w szybkim tempie rynku Azji Południowo-Wschodniej.
Jak powiedział Jim Farley, najgroźniejszą konkurencją dla Forda jest chińska motoryzacja, a nie tacy giganci jak Toyota czy General Motors.
Ciekawy materiał wideo: Inside Chinese EV maker NIO’s intelligent car factory
Może cię również zainteresować: Nio ET7 chiński pogromca Tesli