Opel Manta B – jeszcze więcej stylu za wciąż niską cenę
W 1975 roku nastąpił zmierzch pierwszej generacji Manty. Tego samego roku, na rynku pojawił się jej następca – Opel Manta B. Nowy model, oferowany był w dwóch wariantach do wyboru – jako dwudrzwiowe coupe o klasycznej linii oraz jako trzydrzwiowy hatchback. Pod względem stylistycznym, był to zupełnie nowy model. Ponętne krągłości wersji A ustąpiły miejsca ostrym, agresywnym liniom, tak bardzo popularnym w drugiej połowie lat 70.
Technicznie, nie zmieniło się zbyt wiele. Owszem, paletę silników uzupełniło kilka nowych jednostek, jednak pozostałe były doskonale znane klientom Opla. Gamę otwierała sprawdzona jednostka 1.2 litra. Nad nią plasowały się motory 1.6 i 1.9, również znane z pierwszej generacji Manty. Nowością były silniki 1.3, o mocy 60 i 75 KM, oraz 2.0, mogący generować 90, 101 lub 110 KM.
Prawdziwą bestią była wersja 400. Model, który powstał w liczbie zaledwie 250 egzemplarzy, był przepustką, dzięki której Opel Manta mógł wkroczyć na rajdowe odcinki specjalne. Pod maskę wersji specjalnej trafiła dwulitówka, dopieszczona przez ekspertów z Coshwortha. 16 zaworów, dwa wałki rozrządu, zakuty dół i 144 KM, czyniły z Manty bardzo poważną maszynę. Nie brzmi to zbyt imponująco? A co powiecie na sprint od 0 do 100 w czasie około 6,5 sekundy? To brzmi już znacznie lepiej, prawda? Jeżeli dodamy do tego zmodyfikowane zawieszenie, mocniejsze hamulce i szperę, otrzymamy bardzo poważnego sportowca.
Opel Manta 400 różnił się od słabszych wersji nie tylko mechanicznie, ale i stylistycznie. Wyraźnie poszerzone nadkola, ospojlerowanie i kolorystyka nadwozia, żywo nawiązująca do rajdowych monstrów – tak, klienci z całą pewnością wiedzieli, za co płacą.
Opel Manta A / B – smutny koniec legendy
Ostatni Opel Manta opuścił linie montażową w 1988 roku. Używane egzemplarze wspaniałego coupe bardzo szybko podzieliły los innych mocnych maszyn, które można było kupić za małe pieniądze. Większość samochodów z rynku wtórnego została poddana bezlitosnym modyfikacjom, z których większość nie miała nic wspólnego z profesjonalizmem. Należy także nadmienić, że Manta cierpiała na przypadłość typową dla wszystkich Opli z tamtych lat – “ruda” zaczynała zżerać nadwozie, zanim samochody zdążyły opuścić salon sprzedaży. O ile w latach 90. nie było jeszcze większego problemu ze spotkaniem Manty na ulicy, to dziś sportowy Opel jest tak samo rzadkim widokiem, co włoskie egzotyki.
W rezultacie, Opel Manta zyskał status niezwykle pożądanego klasyka. Już dobrze utrzymane cywilne wersje są wyceniane na niezłą sumkę, a edycje specjalne sprzedawane są za zawrotne kwoty, o ile któryś z niewielu egzemplarzy pojawi się na rynku. Nie jest to jednak klasyk dla każdego. Deficyt części, zwłaszcza blacharskich, znacząco utrudnia odbudowę.
Lubisz sportowe klasyki? Zajrzyj tutaj!