Boso ale w ostrogach Stanisław Grzesiuk obok Stefana Wiecheckiego (Wiecha) zaliczany jest do grona najbardziej zasłużonych twórców propagujących język i kulturę warszawskiej ulicy. Podstawą jego repertuaru stał się uliczny folklor stolicy, śpiewany z towarzyszeniem bandżoli i gitary.
Pisarz, pieśniarz, kompozytor, piewca obyczajów i specyficznego kolorytu starej Warszawy. Samorodny talent, zwany bardem Czerniakowa. Urodził się 6 maja 1918 roku w Małkowie koło Chełma, zmarł 21 stycznia 1963 roku w Warszawie. W Warszawie, dokąd przeniósł się wraz z rodzicami, mieszkał od drugiego roku życia. Jego ojciec, Franciszek Grzesiuk, urodził się w Małkowie na Lubelszczyźnie, gdzie spędził dzieciństwo i młodość. Po śmierci swych rodziców, dziadków Stanisława, przeniósł się, zamieszkał i pracował w Warszawie. Tam też poznał swoją przyszłą żonę Annę.
Stanisław Grzesiuk zawsze czuł się stuprocentowym warszawiakiem. Pisarz, pieśniarz, kompozytor, piewca obyczajów i specyficznego kolorytu starej Warszawy. Samorodny talent, zwany bardem Czerniakowa. Urodził się 6 maja 1918 roku w Małkowie koło Chełma, zmarł 21 stycznia 1963 roku w Warszawie. W Warszawie, dokąd przeniósł się wraz z rodzicami, mieszkał od drugiego roku życia. Ciekawostką jest to że zarówno jego starszy brat, jak i młodsza siostra urodzili się prawidłowo – w Warszawie. Franciszek i Anna Grzesiukowie, rodzice Stanisława, ze stolicy wyprowadzili się ledwie na cztery lata do położonego niedaleko Chełma Lubelskiego Małkowa. Właśnie tam Stanisław przyszedł na świat.
Ojciec z zawodu był ślusarzem, pracował w fabryce parowozówna ulicy Kolejowej, był działaczem PPS . Matka Stanisława Grzesiuka pochodziła z Nowego Miasta k. Płońska i zajmowała się domem.
Młode lata … kapować nie wolno
Od roku 1920 do 1940 roku rodzina Grzesiuków mieszkała w najbardziej okazałej czteropiętrowej kamienicy przy ul. Tatrzańskiej, na warszawskich Sielcach, zajmowali jednak tylko jedną izbę, bez wygód. Sielce traciły już wtedy sławę groźnej dzielnicy Warszawy. Tatrzańska pozostała zaniedbaną uliczką, zamieszkałą przeważnie przez biedotę. Mieszkali tam przeważnie drobni urzędnicy i robotnicy, do których należał ojciec Grzesiuka, który pracował w fabryce parowozów na Kolejowej, był działaczem PPS. Dom Grzesiuków trudno uznać za zamożny, jednak rodzinie niczego nie brakowało – stać ich było na opłacenie szkoły dla synów i lekcje gry na mandolinie dla trójki dzieci.
Dzieciństwo i młodość Stanisław Grzesiuk spędził na Czerniakowie, w dużej części zamieszkiwanym przez warszawską biedotę i margines społeczny. Grzesiuk wychowywał się w trudnych warunkach. Pracował w fabryce i jednocześnie uczył się wieczorowo, zdobywając zawód elektromechanika nie dało się jednak doprowadzić do ukończenia szkoły. Dzięki protekcji ojca znalazł zatrudnienie w Państwowych Zakładach Tele i Radiotechnicznych przy ul. Grochowskiej’ ale bardziej niż praca interesowało go życie towarzyskie.
W pierwszych dniach września 1939 roku, po apelu Romana Umiastowskiego, Grzesiuk wraz z grupą kolegów opuścił Warszawę, chcąc dołączyć do oddziałów Wojska Polskiego. Do domu powrócił po kapitulacji miasta. Zrezygnował z pracy w fabryce przejętej przez Niemców, żył z szabru i handlu łupami z włamań do zakładów zarządzanych przez okupanta.
Boso, ale w ostrogach Stanisław Grzesiuk w … obozie
Broń, za przechowywanie której był poszukiwany przez Gestapo – prawdopodobnie wskutek donosu, nie była własnością AK. Należała do kolegów z „ferajny”. Aresztowany podczas łapanki, trafił na roboty przymusowe do Niemiec w okolice Koblencji. Stamtąd, za pobicie niemieckiego bauera i ucieczkę z jego gospodarstwa, został zesłany do obozu koncentracyjnego w Dachau.
Po kilkumiesięcznym pobycie w Dachau (4 kwietnia–16 sierpnia 1940) przeniesiono go najpierw do Mauthausen, a w 1941 roku osadzono w Gusen I. 5 maja 1945 doczekał w nim wyzwolenia przez wojska amerykańskie. Śpiewał dla więźniów warszawskie piosenki.
Za 400 sztuk papierosów (a każdy papieros miał wartość bochenka chleba!) kupił instrument – skrzyżowanie bandżo z mandoliną – bandżolę, wykonaną z denka od krzesła, gryfu od mandoliny i psiej skóry (wymienionej potem na świńską). Akompaniował sobie na niej, nazywając ją 'drewnem’. Ten instrument szczęśliwie przetrwał wszelkie zawieruchy dziejowe, aż do dzisiejszych czasów.
Na wierzchu wspomnianej bandżoli figuruje napis KL-Gusen 1940–1945. Uzupełnia go wizerunek grającej na takim samym instrumencie Myszki Miki.
Boso, ale w ostrogach … w domu
Po odzyskaniu wolności 9 lipca 1945 wrócił do Warszawy. W 1946 roku ożenił się z Czesławą. Miał dwoje dzieci: córkę Ewę (1947–2003) i syna Marka (1950–2007). Niedługo po powrocie wstąpił do PPR. Jarema Stępowski uważał, że nie był koniunkturalistą ani komunistą: „Był socjalistą. Ruskich nienawidził tak samo jak Niemców”.
Niedługo po powrocie do Warszawy wstąpił do PPR, po skończeniu partyjnych szkoleń był wicedyrektorem do spraw administracyjnych kolejno w kilku placówkach służby zdrowia – szpitale na Chocimskiej, Anielewicza i Wawelskiej. W pracy nie był gwiazdą – zdarzało mu się pić i wywoływać awantury. Szybko jednak okazało się, że z obozu Grzesiuk wyniósł zdiagnozowaną w 1947 roku gruźlicę płuc. Swoje zrobiła też choroba alkoholowa, o której zaskakujące szczerością świadectwo zawarł we wspomnieniach. Większą część czasu zaczął spędzać w sanatoriach. Od 1951 roku rodzina zamieszkała w domu przy ulicy Franciszkańskiej
Stanisław Grzesiuk był sympatykiem powstałej po wojnie Polski Ludowej, widział w niej szansę zaradzenia obecnemu w dwudziestoleciu międzywojennym wyzyskowi, nędzy i chorobom. Udzielał się jako społecznik, został warszawskim radnym. Wiele razy podkreślał, że potworna bieda, w której dorastał, na zawsze odcisnęła piętno na jego poglądach i zniechęciła do systemu obowiązującego w przedwojennej Polsce.
Krystyna Zaborska, zmarła w 2012 roku siostra autora, miała bratu za złe, że napisał książkę zohydzającą Polskę sanacyjną obawiając się, że innej by mu nie wydali. „Tłumaczył, że chce zabezpieczyć dzieci. »Żeby nie musiały przychodzić do was na zupkę« – tak mówił. Naprawdę bardzo je kochał. Mówił też, że już się ciężko w życiu napracował – w obozie”. Siostrę Stanisława najbardziej zabolał fałszywie przedstawiony w książce obraz ojca, Franciszka Grzesiuka.
„Pięć lat kacetu„
Znajomi skłonili go, aby opisał swoje barwne przeżycia, o których często im opowiadał. Z obozowych doświadczeń powstały wspomnienia „Pięć lat kacetu” (1958). Wspomnienia z obozów koncentracyjnych Dachau, Mauthausen i Gusen. Stanisław Grzesiuk z właściwym sobie humorem, szczerością i bezpośredniością portretuje nazistowską machinę wyniszczania, niewolniczej pracy i śmierci. I próbuje opowiedzieć o cenie człowieczeństwa w miejscu, które z niego odzierało. W maju 1958 roku książka trafiła do księgarń i natychmiast zniknęła z półek. W bibliotekach czekało się w kolejce nawet rok. Czytelnicy pisali do autora z prośbą o interwencję. O książce dyskutowali szeroko byli więźniowie, a Grzesiukowi wytoczono proces o zniesławienie, który zakończył się ugodą. Po latach tekst porównano z rękopisem i przywrócono wszystkie fragmenty usunięte przez cenzurę i wydawcę przy pierwszej publikacji.
„Boso, ale w ostrogach„
Przedwojenna Warszawa okiem młodego warszawskiego cwaniaka. Stanisław Grzesiuk z właściwym sobie humorem portretuje przedmieścia stolicy z ich obyczajami, tradycją i swoistym kodeksem honorowym, sięgając przy tym po słownictwo i specyficzną gwarę warszawskiej ulicy. Wydanie książki zostało wstrzymane na kilka miesięcy przez cenzurę. Jednak w lipcu 1959 roku książka trafiła do księgarń i podobnie jak „Pięć lat kacetu” natychmiast znika z półek. Czytelnicy i recenzenci apelowali do autora i wydawnictwa z prośbą o dodruki. A książka stała się na długie lata lekturą obowiązkową chłopaków z warszawskich podwórek.
„Na marginesie życia„
Ostatnia część kultowej trylogii Stanisława Grzesiuka to pośmiertnie wydane wspomnienia Grzesiuka „Na marginesie życia” (1964) . Pisana pod koniec życia autora, opisują dramatyczne zmaganie autora z gruźlicą, która była rezultatem pobytów w obozach koncentracyjnych. Opowieść, bez której nie sposób zrozumieć barda warszawskiej ulicy. Przewrotny Los chciał zepchnąć go na margines życia, ale on do końca pozostał jego królem. Stanisław Grzesiuk, pisząc tę książkę, wiedział, że umiera i nie ma już czasu. Wszystkie fragmenty, które wskazywano mu do poprawy, usuwał. Miał pomysły na nowe książki miał umówione kolejne spotkania z czytelnikami. Jest to najbardziej osobistą książka Stanisława Grzesiuka.
„Klawo, jadziem!„
Nieznane opowiadania i felietony barda warszawskiej ulicy. Nikt poza najbliższymi nie wiedział jednak, że pisał on także inne teksty. Zebrane po raz pierwszy w tym tomie niepublikowane opowiadania, felietony o ukochanej Warszawie i wybrane piosenki pokazują niepospolity talent i charakter króla szemranych ulic. Czyli wszystko to, co w pisarstwie Stanisława Grzesiuka najlepsze. Czytelnicy po raz pierwszy będą mogli też zajrzeć do rękopisów, niepublikowanych zdjęć i rodzinnych pamiątek. No i klawo, jadziem!
Gdyby jego powieści traktować jako autobiografie, można by uznać, że pisarz wywodził się z dołów społecznych, wychował się na ulicy wśród lumpenproletariatu i pospolitych bandytów, od dziecka musiał ciężko pracować, ocierając się o świat przestępczy. Ten wizerunek był jednak w dużym stopniu kreacją autora „Boso, ale w ostrogach”. Nienawykli do czytania koledzy z ferajny Stanisława Grzesiuka nie znali jego powieści z osobistej lektury. Odszukani po latach przez dziennikarzy, którzy zreferowali im treść tych książek, wiele przygód przypisanych narratorowi, rozpoznali jako swoje własne. W fikcji literackiej jest to zabieg dopuszczalny i nie ma w tym nic nagannego. Rzecz w tym, żeby bohatera książek Grzesiuka czytelnik nie utożsamiał zbyt ściśle z autorem.
Boso, ale … Stanisław Grzesiuk na scenie
Wspomnieniowa trylogia: „Pięć lat kacetu”, „Boso, ale w ostrogach” i „Na marginesie życia” zapewniła mu sporą popularność. Chcąc urozmaicić spotkania autorskie zaczął śpiewać piosenki i wtedy właśnie narodził się Grzesiuk – warszawski bard. Występował publicznie, śpiewając uliczne ballady z Czerniakowa, Powiśla, Woli . Akompaniował sobie na bandżoli i gitarze.
Rozgłos przyniosły mu nagrania radiowe i telewizyjne. Wygłaszane z charakterystycznym akcentem gawędy o życiu w przedwojennej stolicy przeplatał własnymi interpretacjami warszawskich piosenek. Ujmował słuchaczy nie tylko wykonaniem tych utworów, ale też ich autentyzmem.
Miał w repertuarze takie piosenki jak: „Czarna Mańka”, „Siekiera, motyka”, „Bujaj się Fela”, „Bal na Gnojnej”, „Ballada o Felku Zdankiewiczu”, „Komu dzwonią, temu dzwonią”, „U cioci na imieninach” oraz „Nie masz cwaniaka nad warszawiaka”, którą również skomponował. Wykonywał także mniej znaną „Balladę o Okrzei”, śpiewaną na warszawskiej Pradze w początkach XX wieku.
Boso, ale w … radio
Pierwsze zarejestrowane nagrania piosenek Grzesiuka pochodzą z 1959 roku. Wystąpił wtedy w dwóch audycjach radiowych z cyklu „Na warszawskiej fali”. Był zapraszany do telewizyjnych występów na żywo, z których zachował się program „Warszawa da się lubić” w reżyserii Konrada Swinarskiego (1960). W 1961 roku tygodnik „Stolica” w kolejnych numerach zamieścił z nim czteroodcinkowy wywiad zatytułowany „Czerniaków moja młodość”. W 1962 roku Grzesiuk wystąpił w czterech audycjach Teatru Polskiego Radia: „Apaszem Stasiek był”, „Czerniakowskie zaloty”, „Piekutoszczak, Feluś i ja”, „Bujaj się Fela”. Wziął również udział programie satyrycznym „Podwieczorek przy mikrofonie”, słuchanym wówczas przez całą Polskę.
W 2004 roku powstał film dokumentalny „Grzesiuk, chłopak z ferajny” w reżyserii Mateusza Szlachtycza. Scenarzystą był dziennikarz „Gazety Stołecznej” Alex Kłoś, który w filmie pełni rolę narratora. W wędrówce śladami barda towarzyszy mu zaprzyjaźniony muzyk warszawski, Sylwester Kozera, śpiewający bandżolinista, szef Kapeli Czerniakowskiej. Przed kamerą pojawjają się zespoły grające piosenki charakterystyczne dla warszawskiego folkloru, postaci ze świata kultury, członkowie rodziny Stanisława Grzesiuka i jego znajomi. W archiwalnych nagraniach pojawia się również sam bohater. Mówią o nim: Stanisław Wielanek, muzycy rockowi Filmowego portretu dopełniają fragmenty książek Stanisława Grzesiuka czytane przez Zdzisława Wardejna, a ilustrowane animowanymi kreskówkami. „Grzesiuk, chłopak z ferajny” to opowieść o człowieku, który całą duszą – niepokorną i hardą, a przecież jakże romantyczną – kochał swe rodzinne miasto, które jest równorzędnym bohaterem tego filmu.
Stanisław Grzesiuk zmarł na gruźlicę w 1963 roku. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
W styczniu 1979 roku jego imieniem nazwano jedną z ulic warszawskiego Czerniakowa.
Zainteresował cię nasz temat? Czytaj także
Wiech warszawiak z krwi i kości oraz Stefan Starzyński – największy prezydent Warszawy