Niewiele jest firm motoryzacyjnych, które mają za sobą tak bogatą i burzliwą historię jak francuski Bugatti. Ta ekskluzywna marka ma na swoim koncie wiele upadków i wzlotów, nieraz zdobywała szczyty, by po kilkunastu latach chylić się ku upadkowi. Na całe szczęście ostatecznie udało jej się przetrwać. Razem z nią przetrwały kultowe modele aut, które produkowała. Jednym z nich jest Bugatti Type 57 SC Atlantic i to o nim mam zamiar Wam opowiedzieć.
Pisanie o aucie tak doskonałym, jak Bugatti Type 57 SC Atlantic to czysta przyjemność. Rzadko trafia się na samochód, który wyprzedzał swoją epokę i do dzisiaj pozostaje prawdziwą legendą. Smaczku dodaje fakt, iż powstały tylko trzy sztuki tej cudownej maszyny. Tak więc każdy, kto był w jej posiadaniu, mógł nazywać siebie prawdziwym wybrańcem. Wszystkie egzemplarze przetrwały do dzisiaj, choć nie bez perturbacji. Zanim jednak SC Atlantic stał się tak sławny, musiało minąć nieco czasu, gdyż początkowo został przyjęty dość chłodno. Nie ważne jednak jak się zaczyna, ważne jak się kończy, a ten model skończył na samym szczycie.
Założyciel firmy, Ettore Bugatti, choć sam był genialnym projektantem, to chyba nie posunąłby się tak daleko, jak jego syn Jean, który odpowiada za futurystyczne, jak na tamte czasy, kształty Bugatti Type 57 SC Atlantic. Zaprojektował on nadwozie auta, które zadziwiało. Długa, wysunięta maska auta, sporych rozmiarów chromowany grill oraz potężne błotniki sprawiają, że auto wygląda niezwykle elegancko i majestatycznie. O ile przód nikogo nie zadziwiał, a jedynie bardzo się podobał, to tył stanowił absolutną ekstrawagancję i popis umiejętności oraz wyobraźni projektanta. Nawet dziś takie kształty wzbudziłyby ciekawość, zgadnijcie więc, co musiało dziać się w latach trzydziestych.
Szalona płetwa
Wspomniane kształty dotyczą tylnej części auta. Chwilami można pomyśleć, że Bugatti Type SC Atlantic to dzieło projektanta z rozdwojeniem jaźni. Klasyczny przód trzyma się ówczesnych wzorców, tył natomiast wygląda, jakby przybył z przyszłości. Gładka, opadająca linia nadwozia, wysoki kąt odchylenia szyby, nietypowe drzwi. Piękne, ale szalone. Momentalnie w oczy rzuca się również „płetwa”, która ciągnie się przez całą długość auta. Znajdziemy na niej nity odpowiedzialne za „trzymanie auta w całości”. Podobnie zresztą prezentują się błotniki, również wyposażone w osobne, już mniejsze, płetwy.
Skąd wzięła się płetwa? Poniekąd jest ona wynikiem ułomności ówczesnego przemysły, który nie był w stanie łączyć aluminium w inny sposób niż przy użyciu nitów. Tutaj dochodzimy do kolejnej rewelacji, czyli do aluminium właśnie. Jean Bugatti postanowił, że do budowy auta użyje stopu lotniczego aluminium, które było wytrzymałe i lekkie jednocześnie. Powstał więc w ten sposób samochód, który waży jedynie 950 kilogramów, ma na grzbiecie płetwę i wygląda niesamowicie. Być może ktoś inny odpuściłby pewne rozwiązania, słysząc o możliwych problemach przy produkcji, na całe szczęście Jean trzymał się swojej wizji i dzięki temu stworzył legendę.
Wnętrze auta prezentuje się bardzo elegancko i dostojnie. Deska rozdzielcza wykonana w całości z drewna, okrągłe, wykończone chromem zegary i również chromowane przełączniki dodają wnętrzu klasy i stylu. Również kierownica oraz dźwignia zmiany biegów została wykończona drewnem. Pomimo dużej ilości drewna użytego przy wykańczaniu wnętrza, prezentuje się ono lekko i nie przytłacza. Fotele zostały wykończone skórą i wydaje się, że był to jedyny możliwy wybór. Dzięki takiemu wnętrzu i niesamowitemu nadwoziu auto wygląda niepowtarzalnie.