Audi Quattro, czyli Ferdinand Piëch doskonale wiedział, co robi
Audi Quattro nie było najpiękniejszym samochodem swojej epoki. Nie było też najlepiej wykonane, a mimo to kosztowało tyle, co Porsche 911 SC, a w wersji Sport – dzierżyło tytuł najdroższego samochodu produkcyjnego w Niemczech. Dziś ta wyjątkowa maszyna stanowi ozdobę niejednej kolekcji, a jej najmocniejszy seryjny wariant jest prawdziwym białym krukiem, którego ceny nierzadko zamykają się w siedmiocyfrowych kwotach.
W latach 70. koncepcja wprowadzenia napędu wszystkich kół do seryjnie produkowanej osobówki była nie tyle niepopularna, co niespotykana. Inżynierowie Audi wyszli jednak z założenia, że taki manewr pozwoli marce na nawiązanie równorzędnej rywalizacji z Mercedesem i BMW. Jak pomyśleli, tak zrobili. W rezultacie Audi zgarnęło wszystko, co było do zgarnięcia. Kultowe Quattro do dziś jest synonimem doskonałej trakcji, bez względu na panującą na zewnątrz pogodę, a tak samo nazwany układ napędzający cztery koła to dziś wizytówka producenta i niezawodne narzędzie marketingowe.
Audi Quattro – historia kultowego modelu
W latach 70. trudno było mówić o wielkiej niemieckiej trójcy. Na lokalnym podwórku niepodzielnie panował duet Mercedes-BMW. Audi pozostawało gdzieś w ich cieniu o czym tak naprawdę zadecydowali sami odbiorcy samochodów z czterema pierścieniami – maszyny z Ingolstadt były wybierane przede wszystkim przez statecznych kierowców-emerytów, którzy szukali solidnego pojazdu. Mówiąc wprost, wszystkie modele Audi budziły wówczas tyle samo emocji, co obuwie ortopedyczne.
Ferdinand Piëch, szef działu badań i rozwoju w Audi, wpadł na pomysł wprowadzenia napędu na cztery koła do samochodu osobowego. Choć wtedy koncepcja ta była traktowana z lekkim przymrużeniem oka, to niebawem miało się okazać, że kultowy napęd Quattro pozwoli Audi odjechać konkurencji, nie tylko na ulicach, ale także na rajdowych odcinkach specjalnych.
Za prace nad nowym układem przeniesienia napędu odpowiadał Jörg Bansinger. Pomysłodawcą nazwy, która dziś jest synonimem napędu wszystkich kół, był z kolei Walter Treser. Gotowy samochód zaprezentowano w 1980 roku, podczas prestiżowych targów w Genewie. Projekt nadwozia (autorstwa Helmuta Warkussa), które w przedniej części bardzo mocno nawiązywało do 80-tki, wzbudzał mieszane uczucia. Mocno kanciasta bryła nawet wtedy nie była szczytem elegancji, jednak miała w sobie pewien urok, połączony ze sportową agresją – patrzysz na Quattro i od razu zdajesz sobie sprawę, że to poważny zawodnik. Wnętrze zostało w całości przeniesione z modelu B2, wraz z niezbyt dobrej jakości tworzywami. Mimo to sportowe coupe zostało wycenione na 49900 marek, co wówczas stanowiło bardzo wysoką kwotę, jednak niebawem miało się okazać, że w tej kwestii Audi nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa.
Audi Quattro – król szutrów „pozamiatał” konkurencję
Genialnej trakcji, jaką zapewniał napęd quattro, nie można było nie wykorzystać na rajdowych odcinkach specjalnych. Tylnonapędowa konkurencja była właściwie bez szans, a gdy do fabrycznego teamu dołączył Walter Röhrl, Rajdowe Mistrzostwa Świata zmieniły się w istne piekło. Kiedy utalentowany Niemiec poczuł specyfikę napędu quattro, potrafił zaczarować piekielnie mocną maszynę, oznaczoną symbolem E2, wygrywając niemal wszystko, co było do wygrania.
Wcześniej jednak w historii Audi niechlubnie zapisał się model A2, który nie porywał ani prowadzeniem, ani bezawaryjnością. Chcąc dominować w grupie B, niemiecki producent musiał nastawić się na gruntowną przebudowę maszyny. E2 to już zupełnie inny samochód, choć gigantyczne ospojlerowanie sugeruje, że nie z samochodem mamy tu do czynienia. Ta niezwykła rajdówka prezentowała się wręcz przerażająco, jeżeli szatan potrafi prowadzić, to jest bardzo prawdopodobne, że jeździ właśnie Audi Sport quattro E2. W swoim naturalnym środowisku, rajdowe monstrum miało właściwie tylko dwóch wrogów – Peugeota 205 T16 oraz Lancię Deltę S4, która dołączyła do stawki dopiero pod koniec sezonu 1985.