A czemu BMW?
Miałem wtedy około pięciu lat, był 1982 rok, a moi rodzice kupili krwisto czerwone BMW 315 E21, była to miłość od pierwszego wejrzenia, tym bardziej dla dzieciaka wychowującego się na wsi gdzie same „Maluchy” Syreny i Duże Fiaty. To BMW było jak statek kosmiczny i tym sposobem miłość do marki pozostała do dziś.
I dużo już tych BMW się przewinęło?
Pierwszym BMW jakie kupiliśmy było bandyckie 525 E34 oczywiście w kolorze czarnym z 1991 roku, jak się później okazało auto było z 1988. Następne było E38 3.0 V8 i uzależniający dźwięk silnika, który pobudza wszystkie zmysły i chce się więcej i więcej. Kolejną „Betą” była czerwona „Smoczyca” Roadster Z3 z dwulitrowym serduchem, Z3 zostało zabite przez naćpanego kolesia w MG z kierownicą z prawej strony, dostaliśmy takiego strzała z tyłu, że maleńkie Z3 obróciło się prawie o 180 stopni, a w MG po ostrym hamowaniu i uderzeniu w tył Z3 licznik zatrzymał się na 70 km/h. Do wszystkiego sprawca wraz z kumplami zbiegli z miejsca zdarzenia. Następne to opisywane BMW 850i, jest jeszcze 740 E38 z V8 4,4 oraz E24 635CSi.
BMW 850 i – Jak długo Pan posiada i ile km przejechał?
Moje Osiem posiadam od 2011 roku, przejechaliśmy razem około 30 tyś kilometrów, na chwilę obecną licznik wskazuje niecałe 150 tysięcy. Najdłuższą pokonaną trasą był Rajd Polski z okazji 10-lecia istnienia klubu E31, który odbył się w 2017 roku, pokonaliśmy wtedy w tydzień ponad 1600 kilometrów. Rok wcześniej brałem udział w rajdzie Rumuni nie obyło się oczywiście bez obowiązkowego przejazdu najsłynniejszą Rumuńską trasą zwaną Droga Transfogaraska. Z okazji 25-lecia produkcji E31 razem z klubem odwiedziliśmy fabrykę BMW, był to zlot światowy E31, był nawet zlotowicz z Nowej Zelandii. Na tym zlocie bardzo zaniżyliśmy średnią uczestników, Polacy są chyba najmłodszą grupą posiadaczy E31 na świecie. Przygód jest więcej, każdy zlot klubu jest przygodą, klub rodzinny, na zloty przyjeżdża się z dziećmi.
Jakaś najdłuższa lub najbardziej zapamiętana podróż?
Pierwsza przygoda z BMW 850i związana jest z naszym pierwszym zlotem w klubie, na trasie S7 wyprzedziłem Lexusa, właściciel poczuł się urażony lub zobowiązany, aby pokonać leciwe BMW, no bo jak takim starostwem można wyprzedzać nowego „Leksa”, walczyliśmy dość długo, jednak staruszka nie oddawała pola i cały czas była przed plastikową nowością. Po zjechaniu z trasy zatrzymaliśmy się na światłach, a tu dym dookoła auta, pierwsza myśl palimy się, szybka ucieczka na pobocze i szukanie źródła ognia, oczywiście nic się nie paliło jedynie wypalał się olej na układzie wydechowym, był to olej ze skrzyni biegów, który przez odpowietrznik spływał na wał napędowy, a wał rozchlapywał go dookoła. Ale jak podjechać kopcącym autem na zlot? Po odczekaniu piętnastu minut pojechaliśmy dalej. Do celu były raptem 3 kilometry.
